Jędrzej Bielecki: Jeszcze w styczniu Komisja Europejska przewidywała na ten rok dwuprocentowy wzrost gospodarczy dla Polski. Teraz jednak spodziewacie się ostrej recesji. Co się zmieniło przez ostatnie trzy miesiące?
Annika Melander*: W lutym otrzymaliśmy dane, które były dla nas zaskoczeniem. Okazało się, że międzynarodowy handel i produkcja przemysłowa po prostu się załamały. To spotęgowało wcześniejsze źródła kryzysu: paraliż instytucji finansowych i kryzys na rynku nieruchomości. Zrozumieliśmy, jak bardzo przesadny był nasz optymizm z początku roku, także w odniesieniu do Polski. Nie możemy ponownie popełnić tego błędu.

Reklama

>>>Rostowski: "recesja nam nie grozi"

Polski minister finansów twierdzi jednak, że prognozy Komisji są błędne, że nasz kraj utrzyma w tym roku wzrost gospodarczy. Komu wierzyć?
Wasze władze mogą z pewnością dogłębniej zanalizować sytuację polskiej gospodarki. To naturalne: zajmują się tylko jednym krajem i mogą do tego zatrudnić kilkudziesięciu ekonomistów. My musimy ocenić sytuację w kilkudziesięciu krajach, a samą Polską zajmuje się jeden lub dwóch ekonomistów. Ale mamy inny atut. Lepiej potrafimy ocenić globalną sytuację w Europie i na świecie, lepiej rozumiemy współzależności między gospodarkami poszczególnych państw Unii. A to w dobie globalizacji ma zasadnicze znaczenie. Tak więc polski rząd może lepiej uchwycić zachowanie konsumentów, ale już niekoniecznie inwestycji zagranicznych czy eksportu. Dwa lata temu przeprowadziliśmy dogłębną analizę trafności naszych prognoz z tym, co się rzeczywiście wydarzyło. I wypadła ona naprawdę dobrze.

Czy polski rząd miał szanse przedstawić Komisji swoje argumenty dotyczące stanu gospodarki?
Oczywiście. Otrzymujemy wszystkie szczegółowe dane od Ministerstwa Finansów, NBP, innych ważnych instytucji państwowych. Przed opracowaniem prognoz nasi eksperci jeżdżą na misje rozpoznawcze do Warszawy. Potem organizujemy w Brukseli seminaria z udziałem przedstawicieli władz wszystkich krajów członkowskich, a także rozmowy dwustronne z przedstawicielami Ministerstwa Finansów. Ostatni raz spotkaliśmy się miesiąc temu i przedstawiliśmy polskim władzom nasze wstępne prognozy.

Reklama

Niektórzy polscy eksperci twierdzą, że prognozy Komisji są błędne, bo opierają się na prostych wzorach, do których urzędnicy wpisują kilka danych.
To nie ma sensu. Procedury przygotowywania prognoz są ściśle zdefiniowane i nie są proste. Prowadzimy też stałe konsultacje z MFW, OECD, Europejskim Bankiem Centralnym, a więc instytucjami, których oceny są powszechnie szanowane.

Komisja przewiduje też gwałtowne wzrost deficytu budżetowego Polski. Czy w takiej sytuacji mamy jeszcze szanse na szybkie przyjęcie euro?
Kryteria z Maastricht są dobrze znane i się nie zmienią. Łatwo na tej podstawie ocenić, jak szybko Polska może przystąpić do unii walutowej. Przewidujemy, że w tym i przyszłym roku deficyt budżetowy będzie przeszło dwukrotnie większy niż dozwolony. A prognozę na 2011 r. opublikujemy jesienią.

Kiedy minie najgorszy moment kryzysu?
Już mamy go za sobą. To było w I kwartale tego roku, kiedy gospodarka załamywała się najszybciej. Teraz tempo spadku jest coraz słabsze. Choć wystarczy, aby jedna duża instytucja finansowa załamała się, a nastroje znów mogą się bardzo pogorszyć.

*Annika Melander, dyrektor departamentu prognoz gospodarczych Komisji Europejskiej