Projekt tych zmian przedstawiono wstępnie i bez rozgłosu na prezydium klubu PO. Został on przygotowany w kancelarii premiera. Wbrew twardym zapowiedziom nie wpisano tam przepisu umożliwiającego odwołanie Kurtyki przed końcem kadencji. Zrezygnowano też z pomysłu rozbijania Instytutu na poszczególne piony: śledczy, lustracyjny i archiwalno-badawczy. "Donald Tusk ostatnio powtarzał, że nie zamierza niszczyć tej instytucji - relacjonuje interesujący się tą tematyką członek władz Platformy. Kontrastuje to z wcześniejszymi przymiarkami do rozbicia IPN, jakie pojawiły się w Platformie podczas "wojny o Zyzaka".

Reklama

>>>Sejm zajmie się "naciskami" w IPN

IPN ma więc zachować dotychczasowy kształt - od prokuratorów po badaczy i archiwistów. Zmienić się ma jednak organizacja jego władz.

Do tej pory kierował nim samowładnie prezes przez pięcioletnią kadencję. Kolegium wyłącznie mu doradzało. Według planów PO ma mieć więcej do powiedzenia - może nawet odmówić udzielenia prezesowi corocznego absolutorium. Wtedy los szefa IPN zależeć będzie od posłów, a więc od aktualnego układu sił w Sejmie.

Reklama

>>>PO chce wywalić Urbańskiego z IPN

Oznacza to związanie rąk Kurtyce, ale symboliczne - pierwsze głosowanie nad takim absolutorium odbędzie się prawdopodobnie dopiero pod koniec przyszłego roku, czyli pod sam koniec jego kadencji. Kolegium będzie za to rekomendowało parlamentowi następcę obecnego prezesa. Kluczowy staje się więc jego skład. I tu IPN chce dokonać kolejnej rewolucji.

Obecne kolegium składa się z ludzi wybranych jeszcze przez poprzednią koalicję: PiS - LPR - Samoobrona (za wyjątkiem przewodniczącego profesora Andrzeja Paczkowskiego, którego zgłosiła PO). Gdyby jego członkowie (m.in. były prezes TVP Andrzej Urbański, socjolog Barbara Fedyszak-Radziejowska, opozycjonista z czasów PRL Andrzej Gwiazda) zachowali swoje funkcje, zapewne rekomendowaliby raz jeszcze Kurtykę. Doszłoby więc do zderzenia z obecną większością parlamentarną.

Reklama

Dlatego Platforma chce wymienić kolegium jak najszybciej. Nowy skład ma zapewnić w teorii wysoki merytoryczny poziom - członków, co najmniej doktorów habilitowanych historii i prawa, mają bowiem zgłaszać parlamentowi i prezydentowi środowiska akademickie i naukowe.

Ale już dziś wiadomo, że planowane zmiany będą przedmiotem ostrych sporów. Większość profesury nie słynie z sympatii do lustracji, nawet tej przeprowadzanej za pośrednictwem naukowych opracowań. Oddanie w jej ręce wyłaniania kandydatów do kolegium będzie więc zapewne frontalnie atakowana przez PiS, a według naszych rozmówców wzbudzi też kontrowersje w szeregach samej PO.

PiS zakwestionuje zresztą z pewnością całą ustawę, podnosząc, że przerywa się kadencję organu wybranego przez Sejm. - Będę namawiał prezydenta do skierowania takiej ustawy do Trybunału Konstytucyjnego - już dziś deklaruje poseł PiS Zbigniew Girzyński.

O sporach wokół IPN i krytykowanym z różnych stron obecnym prezesie Kurtyce - w sobotnim „Magazynie Dziennika”.