Po propozycji debaty rzuconej przez premiera związkowcy czekali tydzień na jakikolwiek sygnał. Rzecznik rządu Paweł Graś zadzwonił dopiero wczoraj. Rozmawiał z szefem stoczniowej "Solidarności" Romanem Gałęzewskim. "Minister Graś zadzwonił koło 10. Poinformował mnie, że do spotkania dojdzie w poniedziałek w Gdańsku" - opowiada stoczniowiec. Jak się dowiedział DZIENNIK, jeden z rozpatrywanych wariantów to pora między 16 a 18. Gałęzewski zgadza się na to, by to Donald Tusk wyznaczył godzinę. "Czas premiera jest dużo ważniejszy i dostosuję się do każdej pory, którą zaproponuje" - mówi. Jest wyraźnie onieśmielony perspektywą bezpośredniego starcia z szefem rządu.
Co wiadomo więcej? Premier ma stanąć sam naprzeciwko dwóch lub trzech związkowców. Gałęzewski zapowiada, że zaprosi też przedstawiciela stoczniowego OPZZ. Wszyscy mają być wcześniej przygotowani do debaty z "tak ważną osobą jak premier". Pomysł jest prosty - każdy ze związkowców będzie się specjalizował w innej dziedzinie.
>>>Zadaj pytanie o stocznię premierowi. Związkowcy zadadzą je w twoim imieniu
Jeszcze większą zagadką niż pora jest miejsce. Wprawdzie podczas rozmowy Grasia z szefem stoczniowej "Solidarności" była mowa o studiu TVP Gdańsk, ale jak się dowiedzieliśmy, rząd szuka innego miejsca. Studio TVP jest mało prawdopodobne, bo dostęp do debaty na równych prawach chcą mieć także stacje telewizyjne Polsat i TVN 24. Dlatego rozpatrywane są inne lokalizacje: Filharmonia, Dwór Artusa, ratusz, Belwederek w Sopocie oraz ewentualnie Europejskie Centrum Solidarności. Ta ostatnia lokalizacja jest jednak też mało prawdopodobna. Centrum mieści się na terenie Stoczni Gdańskiej, a rząd chce, by do spotkania doszło na neutralnym gruncie.
Tusk chce też debatować tylko ze stoczniowcami, dlatego zaproszenie ograniczono do zakładowej "Solidarności". Nikt nie skontaktował się z komisją krajową związku, co zirytowało Janusza Śniadka. "Mam nadzieję, że premier będzie chciał także odbyć takie debaty z dziesiątkami innych zakładów pracy w podobnej sytuacji" - mówi szef "Solidarności".
Niewiadomą jest też przebieg spotkania i tematyka. "Jak wszystko ustalimy, to poinformujemy" - to jedyny przekaz od rzecznika rządu.
Stoczniowcy zapowiadają, że rozmowa prawdopodobnie ograniczy się tylko do ich zakładu pracy. "Nie mam upoważnień od kolegów z innych zakładów" - mówi Gałęzewski.
Ale to sam premier może zahaczyć o pozostałe stocznie, przychodząc na debatę z asem w rękawie: obietnicą budowy statków w Gdyni i Szczecinie. Dlaczego? Bo w przetargu na majątek po tych stoczniach mogą wygrać oferty gwarantujące dalszą produkcję okrętową. Z nieoficjalnych informacji wynika, że takie oferty są.
"Niewiele wiadomo, bo te przetargi są takie, żeby jeden inwestor nie wiedział o drugim. Ale to może być bomba tej debaty, jeśli wygrają oferty gwarantujące budowę statków" - zdradza jeden z polityków PO. Pełne wyniki mają być znane najpóźniej w dzień debaty - w poniedziałek.
W obu przetargach wystartowały 32 firmy, kryterium jest jedno - cena. Wczoraj zaczął się przetarg na majątek po stoczni gdyńskiej. Wybranych zostało 5 oferentów, którzy dziś mają licytować, kto najwięcej zapłaci za poszczególne części majątku stoczni. Wyniki mają być znane dziś albo jutro. W piątek i w sobotę identyczna procedura ma być powtórzona wobec stoczni Szczecin. Wyniki tego przetargu będą znane najpóźniej w poniedziałek.