Dorn już od grudnia ubiegłego roku bada zakup samolotów Bryza. Wtedy podpisano tajemniczą umowę. Skierował w jej sprawie wiele interpelacji do Bogdana Klicha, szefa MON. Sprawdzał, dlaczego resort zawarł taki kontrakt, mimo, iż pod koniec ubiegłego roku brakowało mu gotówki na koncie. W dodatku zrobił to bez przetargu.

Reklama

>>>Dorn: Bryzy miały kłopoty z silnikami

Pytał, dlaczego podjęto taką decyzję, mimo, iż nie była ona wpisana do niektórych wojskowych planów. Chciał też wiedzieć, jaka jest wartość kontraktu. Potem badał, dlaczego to aż 635 milionów złotych. Chciał wiedzieć, dlaczego MON kupuje te maszyny, skoro wojsko ma już samoloty transportowe typu CASA. Posła interesowały też koszty lotów obudwu typów maszyn oraz okoliczności marcowej katastrofy jednej z Bryz. Bryzy stały się nawet tematem blogu Dorna.

>>>Dorn węszy przy samolotach dla VIP-ów

Jeszcze we wtorek zakup tych samolotów skrytykowali posłowie PiS. Na szefie MON nie pozostawili suchej nitki. Zakup Bryz w obecnej sytuacji budżetowej resort uznali za marnotrawstwo.



Kilka godzin później resort ogłosił: kontrakt na Bryzy będzie ograniczony. Dzięki temu jego wartość stopnieje do 399 mln złotych.

W efekcie Siły Powietrzne dostaną 8 maszyn w wersji pasażersko-transportowej z nowoczesnym elektronicznym glaskokpitem. Będą one mogły przewozić siedemnastu spadochroniarzy albo jednego rannego na noszach bądź też pięciu lekko rannych i medyka. Zakupiony zostanie także symulator lotów do ćwiczeń.

Reklama

MON rezygnuje natomiast z dwóch maszyn służących do tego samego celu, ale wyposażonych w awionikę analogową, starego typu.

Nie kupi także jednej Bryzy - salonki, o polepszonym standardzie, przewożącej dziewięciu pasażerów. Daruje sobie też jedną Bryzę stricto VIP-owską, która - w zależności od wymaganego stopnia komfortu - może przewozić sześciu bądź trzech pasażerów. Aneks do umowy z producentem ma być podpisany 29 maja.

Reklama

"To bardzo dobrze, że wojsko zrezygnowało z taksówek dla generałów" - zaciera ręce Ludwik Dorn. Jednak nie jest do końca usatysfakcjonowany. "Ten zakup nigdy się nie bronił i po renegocjacji kontraktu też się nie broni. MON twierdzi, że potrzebuje samolotów do celów szkoleniowych. Po co przy takiej mizerii budżetowej kupować aż tak dużo samolotów na raz? Nie lepiej kupić ich teraz jeszcze mniej i zastanowić się nad kupnem kolejnych w przyszłości?" - zastanawia się w rozmowie z DZIENNIKIEM poseł sejmowej komisji obrony

We wtorek resort ogłosił, że zakończył renegocjacje 111 kontraktów z przemysłem zbrojeniowym. Były one podyktowane trudną sytuacją finansową MON. Żadna z umów nie została całkiem zerwana. Spłaty zobowiązań o wartości 499 mln złotych przesunięto na lata 2010-2012. Niektóre zakupy zmniejszono, co ma przynieść 320 mln złotych oszczędności. "Kontrakt na Bryzy to jedyny, który został tak mocno zredukowany" - przyznaje w rozmowie z DZIENNIKIEM wiceszef MON Zenon Kosiniak - Kamysz. Minister twierdzi, że nie krytyka opozycji, ale wyłącznie kryzys skłoniły MON do podjęcia takiej decyzji.