Kazimierz Marcinkiewicz nie ma niesmaku z powodów sposobu, w jaki polityczne elity obchodziły 20 rocznicą obalenia komunizmu. "Dopiero wczoraj zrozumiałem, że przypadek przeniesienia do Krakowa głównych uroczystości miał swój sens, o którym pewnie nikt nie myślał. Sens dlatego, że tak naprawdę przemiany w Polsce i ten 4 czerwca 20 lat temu zawdzięczamy przede wszystkim Janowi Pawłowi II. Byliśmy po prostu u niego. Byliśmy w Krakowie i to jest symboliczne" - mówi Marcinkiewicz w RMF FM.

Reklama

>>>Marcinkiewicz prosi: Zakażcie mi wywiadów

Co myśli o zachowaniu premiera i prezydenta? "My Polacy w ogóle nie potrafimy świętować i powinniśmy trochę nauczyć się od Amerykanów. (...) Nauczyć się świętować przy grillu, muzyce, koncertach" - powiedział były premier i dodał, że politycy, którzy są teraz przy władzy po prostu nie mogli zgodnie obchodzić tego święta, bo są niezdolni do kompromisu.

"To pokolenie już niczego innego z siebie nie wyda. To jest pokolenie kłótni i sporu historycznego. Ja też jeszcze się do tego pokolenia zaliczam, bo dwadzieścia lat temu uczestniczyłem w tych wyborach już bardzo aktywnie, pracując w podziemiu, wydając gazetki" - mówi Marcinkiewicz.

Jak jest jego recepta na uzdrowienie sytuacji politycznej? To zmiecenie z ziemi obecnych elit. "To pokolenie niczego dobrego już nie zbuduje.(...) Wasze pokolenie, trzydziestolatków, powinno wreszcie powiedzieć: <dosyć starsi panowie, teraz my bierzemy sprawy w swoje ręce>" - mówi i dodaje. "Nie widzę powodu, żeby wracać w ogóle do polityki."

>>>Marcinkiewicz tęskni za SMS-ami od Tuska

Jeśli wróci, to po to, by zeznawać. Nie dlatego, że chce, ale dlatego, że będzie musiał. Jak mówi, "ma wiedzę, która wystarcza do tego, żeby powiedzieć, że w tamtym czasie (za rządów PiS) służby państwowe były wykorzystywane niezgodnie ze swoją służbą, z zadaniami, do których zostały powołane, czyli były wykorzystywane do celów innych niż państwowe."