Do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy na wieczornym posiedzeniu klubu Lewicy, który miał wybrać nowego przewodniczącego, znajdzie się chętny do stawania w szranki z Napieralskim. Wacław Martyniuk, który miał być ewentualnym kontrkandydatem, jeszcze po południu się wahał.

Reklama

Przez cały dzień przeciwnicy Napieralskiego skrzętnie opracowywali taktykę, by zablokować zapędy szefa SLD na przejęcie klubu. Politycy dokładnie analizowali klubowy regulamin. "Bo Napieralski nawet nie zna regulaminu" - śmiał się jeden z naszych rozmówców. I dodał: "Na klubie będzie ostra jazda. Dziś cały dzień rozmawialiśmy, jak go zablokować."

Jaki był rezultat tych rozmów? Szczegółów zdradzić nie chcieli. "Musimy poczekać na klub" - odpowiada jeden z nich.

>>>Bój o władzę. Sądny dzień w SLD

W obozie Napieralskiego panował spokój. "Napieralski to naturalny kandydat. Ma poparcie większości posłów. Jest szefem partii i powinien mieć też wpływ na klub" - mówi jeden z polityków SLD.

Reklama

Z kolei sam Napieralski w Radiu ZET tłumaczył, dlaczego chce zająć fotel po Olejniczaku: "Bałbym się, żeby to nie było tak, że będzie osobno ośrodek władzy w klubie parlamentarnym i osobno ośrodek władzy w partii. Tak się zdarza i we wszystkich partiach i zdarzało się w Sojuszu, niestety."

Ale nie wszyscy podzielają zdanie przewodniczącego. Wojciech Olejniczak publicznie stwierdził, że to zły pomysł. Tego samego zdania jest m.in. Ryszard Kalisz i Jerzy Szmajdziński.

Reklama

Dlaczego niektórzy działacze obawiali się Napieralskiego w roli szefa klubu? Bo to może oznaczać marginalizację niektórych polityków. Jak słychać w obozie szefa SLD najbardziej może obawiać się "stara gwardia", m.in. Szmajdziński, Martyniuk, Krasoń.

Do ostatniej chwili trwało liczenie szabel. Kiedy w grudniu Napieralski próbował utrącić Olejniczaka, był pewny wygranej. Ale przegrał jednym głosem. Teraz teoretycznie miał łatwiejsze zadanie. Bo odpadły dwa głosy jego przeciwników - samego Olejniczaka i Janusza Zemkego, którzy zostali europosłami. Z tego samego powodu nie mógł się liczyć głos Joanny Senyszyn. Zresztą europosłance jest dziś znacznie bliżej do Napieralskiego. "Tym razem Napieralski wygra. Zginie dopiero po wyborach samorządowych" - przewidywał jeden z jego partyjnych kolegów.

>>>Szef SLD domaga się głów buntowników

O 18 zebrał się klub. Martyniuk zdecydował się na starcie z Napieralskim. Niecałą godzinę później doszło do głosowania. Wygrał Napieralski przewagą 10 głosów. To oznacza, że Napieralski ma pełną władzę w Sojuszu.

W jego obozie pojawiają się głosy, że Napieralski będzie chciał dokonać zmian w składzie zarządu i klubu.