Jeszcze przed rozpoczęciem piątkowych obrad zarządu SLD działacze wierni Grzegorzowi Napieralskiemu zapowiadali, że lider wreszcie zaprowadzi w partii porządki. "Weźmiemy towarzystwo za twarz. Jeśli chcemy osiągnąć sukces, nie ma miejsca na takie wypowiedzi jak te Szejny czy Kalisza" - odgrażał się jeden ze współpracowników szefa Sojuszu.
>>>Szejna leci z SLD. Za wywiad w DZIENNIKU
Rzeczywiście poza Andrzejem Szejną drugim negatywnym bohaterem zarówno posiedzenia zarządu, jak i sobotniej rady krajowej był właśnie Ryszard Kalisz. Z relacji uczestników tych spotkań wynika, że obaj zostali oskarżeni o rozgrywanie własnych interesów i psucie wizerunku partii. W piątek jednak większość głosów, które padały na sali, była wymierzona głównie w tego pierwszego. "Jeszcze chwila i go wypieprzymy" - SMS tej treści dostaliśmy tuż przed północą od jednego z działaczy SLD, oburzonych tym co Szejna powiedział DZIENNIK.
>>>Szef SLD: Wierzę w dobre intencje Kalisza
W niedawnym wywiadzie były europoseł krytycznie ocenił wynik wyborczy SLD oraz jego przewodniczącego. Powiedział m.in., że Sojusz "zmienia się w sektę". "Dziś Napieralski uważa, że ma absolutną rację. A co najgorsze, utrwalają go w tym koledzy. Oni uprawiają takie sekciarstwo: tego, co nie jest z nimi, trzeba wyciąć" - przekonywał Szejna na naszych łamach w zeszłym tygodniu.
Po tym jak to jego wycięto, nie był już tak radykalny. "Może moja wypowiedź była zbyt emocjonalna, może powinienem poczekać z oceną do rady krajowej" - powiedział nam były europoseł po sobotnich obradach. A odbyły się one bez udziału mediów. Po wystąpieniu Napieralskiego dziennikarzy wyproszono z sali. Wtedy rozpoczęła się ostra dyskusja. Znów padły słowa krytyki pod adresem Szejny i Kalisza. "Po śmierci Michaela Jacksona kolega Kalisz pretenduje chyba do jego roli" - ironizował Tadeusz Iwiński. Szefa komisji śledczej atakowała także Joanna Senyszyn. W odpowiedzi głos zabrała Katarzyna Piekarska, która miała powiedzieć, że Senyszyn wcale nie jest lepsza i to, co wypisuje na swoim blogu, tak samo nie służy partii jak to, co mówią Szejna z Kaliszem.
Sala była wyraźnie podzielona na dwa obozy: jeden stojący murem za szefem i drugi mniejszy mu przeciwny. Grzegorza Napieralskiego atakował Jerzy Szmajdziński. "Nie mamy programu " -grzmiał. Swoje dołożył Wojciech Olejniczak - "Trzeba wyjaśnić sprawę Danuty Huebner". Przewodniczący mówi nam, że rozmawiał z komisarz o starcie z naszych list i spotkał się z jej odmową. Tymczasem Huebner zaklina się, że to nieprawda, nikt z partii się z nią nie kontaktował. "O co tu chodzi?" - pytał.
Odpowiedzi jednak nie usłyszał. Napieralski nie odniósł się do żadnych zarzutów wysuniętych pod jego adresem. "Po co, daliśmy się im wygadać i starczy. Teraz to my i tak będziemy w pełni rządzić Sojuszem" - tłumaczył nam jeden z jego zwolenników.