Wynik głosowania nad wnioskiem PiS o wotum nieufności dla Rostowskiego był z góry przesądzony, ale w Sejmie spokojnie nie było. Po słowach szefa rządu w ławach PiS i SLD zawrzało. Marszałek Bronisław Komorowski apelował do posłów, żeby nie prowadzili "zbiorowej polemiki z premierem". Ale Tusk nie ustępował. "Dam sobie radę" - rzucił tylko do marszałka. I kolejny raz zwrócił się do opozycji: "Rozmawiajmy serio o kryzysie. Wymaga to minimum dobrej woli, wierzę, że ją odnajdziecie. Inaczej będziemy musieli to zrobić bez was."

Reklama

Na mównicę wskoczył szef SLD Grzegorz Napieralski, żądając przerwy. "Metafora o plądrowaniu walizek jest czymś nieprzyzwoitym" - grzmiał. Wtórował mu wicemarszałek Krzysztof Putra z PiS: "Nie przystoi, żeby premier oskarżał opozycję o grabież."

Tusk się tym nie przejął. Po przerwie nie wrócił na salę obrad, nie wysłuchał więc przemówienia Rostowskiego, tylko wystąpił na konferencji prasowej. Minister finansów został na placu boju sam. Ale wcześniej od swojego szefa otrzymał mocne wsparcie. Tusk na Wiejską przyjechał jeszcze przed Rostowskim. Kiedy tylko minister finansów pojawił się w Sejmie, od razu do ław rządowych zabrał go rzecznik rządu Paweł Graś. Jacek Rostowski usiadł obok premiera. Podczas wystąpienia wiceszefowej PiS Aleksandry Natalii-Świat rozmawiali. Po ostrych słowach posłanki Rostowski zaczął kręcić głową.

>>>Rostowski zostaje i dostaje kwiaty

PiS zarzuciło ministrowi kłamliwe prognozy gospodarcze, nierealistyczny budżet i dezorganizowanie wydatków. Natalii-Świat nazwała go "ministrem od pomyłek". "Za błędy Rostowskiego zapłacą podatnicy. Dość tego ściemniania" - stwierdziła. Wystąpienie zakończyła apelem do Tuska, by "nie szedł drogą Gyurcsanya". I zadedykowała mu słowa premiera Węgier, który kilkanaście miesięcy temu przyznał: "Spieprzyliśmy sprawę, i to strasznie". PiS wspierała Lewica. "Powinien podać się pan do dymisji jak angielski dżentelmen, kierując się polskim poczuciem honoru" - mówił Sławomir Kopyciński z SLD.

Reklama

Ale opozycji też się w Sejmie dostało. Szef klubu PO Zbigniew Chlebowski bardziej niż na obronie Rostowskiego skupił się na atakowaniu PiS. "Ubraliście się w szaty ekonomistów i straszycie Polaków" - grzmiał Chlebowski i machał kartką z danymi.

Kropkę nad i postawił sam Donald Tusk. "Czy muszę przypominać, ile twardych bojów musimy w tej izbie stoczyć, żeby wyrwać chociaż trochę pieniędzy od partii?" - pytał. Przekonywał, że Polska jest w lepszej sytuacji niż sąsiedzi. Przywołał dane z Niemiec, gdzie deficyt wyniesie ok. 90 mld euro. "I nikt tego wcześniej nie zakładał. Otwórzcie szeroko oczy" - mówił.

Wynik głosowania nie mógł być zaskoczeniem. Wieczorem 223 głosami koalicji PO - PSL wniosek PiS przepadł. Poparło go 193 posłów PiS i SLD. Minister Rostowski otrzymał od kolegów gromkie brawa i kwiaty.