"Chcemy przede wszystkim wprowadzić w życie nasz wspólny, polsko-szwedzki projekt Partnerstwa Wschodniego" - mówi DZIENNIKOWI ambasador Dag Hartelius.
>>>Polski sukces w Unii Europejskiej
Dwa tygodnie temu podczas wizyty w Sztokholmie szczegóły polityki wschodniej Unii w drugiej połowie tego roku uzgadniał szef MSZ Radosław Sikorski. Główny cel: zawrzeć przed końcem roku między UE i Ukrainą układ stowarzyszeniowy. Oznaczałby on nie tylko uchylenie drzwi do członkostwa we Wspólnocie dla naszego wschodniego sąsiada, ale także utworzenie strefy wolnego handlu między Ukrainą i Unią.
>>>O tym Sikorski będzie w Moskwie milczał
"Do tanga trzeba jednak dwojga. Czy Ukraińcy zdołają na czas przeprowadzić niezbędne reformy ? Nie wiem" - dodaje Hartelius.
Polacy i Szwedzi chcą także pogłębić współpracę z Białorusią, o ile Aleksander Łukaszenko przynajmniej do pewnego stopnia poluzuje dyktatorski reżim.
Ponadto Szwedzi są zdecydowani zapobiec kolejnemu szantażowi ze strony Gazpromu. Chcą w taki sposób rozbudować infrastrukturę przesyłu gazu w Europie, aby kraj, któremu Kreml zakręci kurek, mógł otrzymać wsparcia z innych państw Unii. Uzupełnieniem ma być budowa między Szwecją i Litwą podwodnej magistrali elektrycznej. Dziś Wilno musi wciąż polegać na odziedziczonej po Związku Radzieckim sieci. W razie braków energii nie może więc liczyć na wsparcie reszty Europy.
Nowym szwedzkim pomysłem, z którego Polska może skorzystać szczególnie, jest "strategia morza bałtyckiego". Chodzi o zbudowanie zintegrowanego rynku wszystkich państw leżących w tej części Europy. W jaki sposób?
"Jednym z celów jest budowa wspólnych autostrad, szybkich linii kolejowych i portów" - podkreśla ambasador Hartelius.
Nie wszystko jednak między Warszawą i Sztokholmem przebiegnie bezboleśnie. Szwedom szczególnie zależy na doprowadzeniu do globalnego porozumienia o ograniczeniu ocieplenia klimatu na grudniowej konferencji w Kopenhadze. Szwecja, jeden z krajów świata o najbardziej rozwiniętym systemie alternatywnej produkcji energii, nie ma kłopotów z redukcją emisji gazów cieplarnianych. Ale nie Polska. U nas przeszło 90 proc. elektryczności pochodzi bowiem ze spalania węgla.