Lista nie jest jeszcze zamknięta, musi ją zaakceptować szef MSZ. Resort nie chce zdradzać szczegółów. "Mamy różne propozycje, w tej chwili są konsultowane przez właściwe departamenty. Dyskusja jest otwarta, lista finalna może być jeszcze uzupełniana" - zaznacza Piotr Paszkowski, rzecznik MSZ.

Reklama

Z naszych informacji wynika, że w MSZ trwają dyskusje strategiczne w sprawie miast. "Środki są ograniczone, więc trzeba dobrze się zastanowić. Np. Chiny są ważne, ale taka promocja wiązałaby się z dużymi kosztami" - uważa jeden z naszych rozmówców z MSZ. Pod znakiem zapytania stoją też np. Indie i Nowy Jork.

>>>O to powalczy Polska, "szefując" UE

Jeszcze większy nacisk rząd położy na promocję w samej Unii: Brukseli, Berlinie, Paryżu i innych europejskich stolicach. "Polska chce się pokazać jako ważny gracz" - mówi nam Mikołaj Dowgielewicz, szef UKiE. "Podstawowe kryterium jest jedno: skupiamy się na największych" - dodaje. Jest tylko jeden problem: pieniądze. Szef UKiE przyznaje, że budżet na promocję jest skromny. Dlatego rząd liczy na sponsorów, zwłaszcza polskie przedsiębiorstwa.

Reklama

Na czym ma polegać promocja polskiej prezydencji? W jej przygotowanie zaangażowanych jest kilka instytucji. Program kulturalny szykuje resort kultury z Instytutem Adama Mickiewicza i Narodowym Instytutem Audiowizualnym. Po wyznaczeniu stolic, w których mamy się promować, ministerstwo ma opracować indywidualny program dla każdej z nich. Na razie Instytut Adama Mickiewicza planuje wizyty studyjne w tej sprawie. "Typujemy instytucje na miejscu, których przedstawicieli zaprosimy do nas, żeby wspólnie wypracować programy najlepiej dopasowane do odbiorców w danym kraju" - mówi Magdalena Mich, rzecznik IAM.

"Japończycy będą mieli inny program niż Chińczycy" - zapowiada szef UKiE Mikołaj Dowgielewicz. I podkreśla, że celem jest przede wszystkim dotarcie do kręgów opiniotwórczych. Temu mają służyć m.in. konferencje i liczne wydarzenia polityczno-kulturalne.

Dlaczego promocja planowana jest w takich miastach, jak Pekin czy Moskwa? "Unia prowadzi intensywne kontakty z tzw. krajami trzecimi. A państwo, które ma prezydencję, reprezentuje UE na zewnątrz" - tłumaczy europoseł PO Krzysztof Lisek.

W programie naszej promocji znajdą się priorytety polskiej prezydencji - m.in. energetyka i walka z kryzysem. A to sprawy, które dotyczą także innych państw świata. Zdaniem prof. Dziaka, znawcy m.in. Chin, w krajach azjatyckich można pokazać, że Polska jest znacząca. "Poprzez dobrą promocję można tam zyskać znaczne korzyści polityczne" - uważa Dziak. Według niego powinniśmy zaprezentować się jako kraj myślący długofalowo. "Dla nich np. nasz raport dotyczący 2030 r. to dowód na takie myślenie. To jest podejście azjatyckie" – uważa. Podkreśla, że Chińczykom możemy zaimponować też wynikami gospodarczymi. "Możemy zaimponować im tym, że w kryzysie mamy wzrost gospodarczy i aspirujemy do G20" - podpowiada prof. Dziak.