Przedstawiciele ministerstwa edukacji nie chcą wypowiadać się na temat rozstrzygnięcia TK. "Nie będziemy komentować decyzji trybunału i dostosujemy się do niej, jakakolwiek by nie była" - mówi tylko rzecznik MEN Grzegorz Żurawski.

Reklama

>>>Szef SLD nie chce krzyża w Sejmie

Emocji nie kryją za to politycy. "Mam głęboką nadzieję, że trybunał przychyli się do naszego wniosku. Ocena ma być sprawdzianem wiedzy, a nie wiary. A religia jest przecież nauczaniem i przyswajaniem wiary" - mówi Jolanta Szymanek-Deresz z SLD. I przekonuje, że wprowadzone przez Romana Giertycha rozwiązanie jest niesprawiedliwe. "Wierzący uczniowie mogą wybrać religię jako przedmiot nieobowiązkowy i w ten sposób podnieść sobie średnią ocen ze wszystkich przedmiotów. To dyskryminuje niewierzące dzieci" - mówi posłanka.

>>>Chlebowski: Rząd nie zgodzi się na religię na maturze

Idei Giertycha twardo broni wiceszef sejmowej komisji edukacji Sławomir Kłosowski z PiS. "Wniosek lewicy został celowo tak sformułowany, by kwestię upolitycznić, a z nauczania religii zrobić problem światopoglądowy" - mówi. I podkreśla, że niewierzący uczniowie mają alternatywę w postaci lekcji etyki. "Etyka jest nauczana zaledwie w 1 procencie szkół" - odpowiada była minister edukacji w rządzie SLD Krystyna Łybacka.

Przyznaje to również prof. Winczorek. "W szkołach, gdzie etyka nie jest nauczana, uczniowie albo rezygnują z dodatkowego przedmiotu, w związku z czym mają mniej punktów w średniej ocen, albo chodzą na religię nie z potrzeby ducha, ale dla oceny. Wokół tego problemu trybunał może skoncentrować swoje rozważania" - mówi prof. Winczorek.

Posłowie lewicy liczą, że TK przychyli się do ich wniosku z jeszcze jednej przyczyny. Przypominają, że przed dwoma laty zakwestionował on inną decyzję ówczesnego ministra edukacji Romana Giertycha. O tzw. amnestii maturalnej. Trybunał uznał ją za niezgodną z konstytucją i ustawą o systemie oświaty. "A rozporządzenie o wliczaniu oceny z religii do średniej ocen zostało wydane na podstawie tego samego artykułu tej ustawy" - podkreśla Łybacka.

Reklama

Według tego rozporządzenia wprowadzonego w czerwcu 2007 roku przez Giertycha religia i etyka są przedmiotami nieobowiązkowymi, ale stopień z tych przedmiotów jest wliczany do średniej ocen na świadectwie szkolnym. "Nikt nie jest zobowiązany do tego, żeby na religię chodzić. Natomiast jeżeli już chodzi, to niech traktuje ten przedmiot poważnie" - argumentował wtedy Roman Giertych.

Posłowie Lewicy i Demokratów momentalnie zaskarżyli sprawę do TK, argumentując, że narusza ona trzy konstytucyjne zasady: rozdziału Kościoła od państwa, równości wobec prawa oraz prawa rodziców do swobodnego wychowywania dziecka wedle własnego sumienia.