Paszkiewicz przyznał, że Narodowy Fundusz Zdrowia ma kłopoty finansowe. "Niestety, w chwili obecnej nie ma co liczyć na otwarcie nowych programów terapeutycznych czy kolejnych terapii lekowych" - mówił.

>>>Plan B ma ocalić kulejącą służbę zdrowia

Reklama

Po czym przedstawił prognozy na kolejne lata. W przyszłym roku wpływy do NFZ będą niższe o ponad 1,8 mld zł w porównaniu z 2009 r. Jednak dziurę będzie można załatać, uruchamiając fundusz zapasowy, na którym zgromadzono 2,7 mld zł. W 2011 takiej możliwości już nie będzie. Paszkiewicz chce, by w 2011 roku składka zdrowotna - która dziś wynosi 9 proc. - została podniesiona o 0,25 proc. Jak twierdzi, tylko w ten sposób do funduszu wpłynie dodatkowo 1,5 mld zł, co pozwoli na finansowanie świadczeń na poziomie zbliżonym do dzisiejszego.

Paszkiewicz oświadczył też, że wystąpił już do resortów zdrowia i finansów o podwyższenie składki. "Nie ma innego wyjścia" - argumentował. A prosto po konferencji pojechał na spotkanie z Ewą Kopacz. Szefowa resortu zdrowia nie komentowała jego zamiarów. Zaskoczenia nie kryli za to urzędnicy Ministerstwa Finansów."Prezes NFZ zorganizował konferencję prasową i w ten sposób poinformował o swoich zamiarach media i nas" - mówi nam urzędnik resortu. A rzeczniczka Magdalena Kobos dodaje, że do resortu nie wpłynął jeszcze żaden wniosek od Paszkiewicza. "Kiedy to się stanie, będziemy się do niego ustosunkowywać" - mówi tylko Kobos.

Reklama

W marcu ubiegłego roku, podczas obrad białego szczytu, premier Donald Tusk zapowiedział zwiększenie składki zdrowotnej o jeden proc. w 2010 r. Jednak później temat ucichł. Dziś politycy Platformy nie chcą komentować pomysłów Paszkiewicza. "Kwestia podnoszenia składki nie była jeszcze dyskutowana w PO" - mówi wiceszef PO Waldy Dzikowski. "Czym innym są oczekiwania finansowe szefa państwowej instytucji, a czym innym decyzje ministra finansów czy premiera. W temacie składki decyzje nie zapadły" - dodaje wiceszef klubu PO Grzegorz Dolniak.

Za podniesieniem składki optują za to zarówno dyrektorzy szpitali, jak i eksperci od ochrony zdrowia. "To niepopularna decyzja, ale prawda jest taka, że składkę mamy jedną z najniższych w Europie, a dyrektorzy nie wyczarują pieniędzy na nowy sprzęt czy opłacenie personelu" - mówi dyrektor szpitala w Turku Krzysztof Bestwina. A ekspert od finansowania ochrony zdrowia Rafał Janiszewski twierdzi, że na załatanie dziury w budżecie NFZ są dwa sposoby: podnieść składkę lub wprowadzić ubezpieczenia dodatkowe. "Tego drugiego nie jesteśmy w stanie zrobić w sposób czytelny z dnia na dzień. Pozostaje więc podnieść składkę. O tym, że trzeba to zrobić, mówiło się od dawna" - mówi Janiszewski.