"Za tymi przeciekami (które mają obciążyć Saakaszwilego) stoją eksperci finansowani przez Rosję" - odpowiadają Gruzini.
Komisja została powołana jeszcze przez francuską prezydencję. Ma spory budżet (1,6 mln euro) i jako przewodniczącą szwajcarską dyplomatkę Heidi Tagliavini z dużym doświadczeniem pracy w Gruzji, Rosji i Czeczenii. Pierwsza awantura związana z jej pracami wybuchła w czerwcu tego roku. Niemiecki "Der Spiegel" twierdził, że dotarł do sekretnych dokumentów komisji. Jego zdaniem wskazują one, że to Saakaszwili rozkazał zaatakować Osetię Południową.
>>>Rosja znów grozi Gruzji wojną
Podejrzenia gruzińskich mediów wywołali jednak dwaj eksperci cytowani przez niemiecką gazetę. "Gruzińskie marzenia prysły, ale Gruzja może mieć pretensje tylko do siebie" - uważa członek komisji Christopher Langton, pułkownik rezerwy armii brytyjskiej, pisał "Der Spiegel". Stwierdzenie pułkownika jest identyczne z tytułem jego artykułu, który zamieścił 13 sierpnia 2008 r. (a więc gdy trwał konflikt w Gruzji) w gazecie "The Nation" wydawanej w Abu Zabi. Tekst ma publicystyczny charakter, a pułkownik już w pierwszym zdaniu przesądza o winie słowami: "Gruzja zdecydowała się podjąć próbę i przywrócić siłą kontrolę nad Osetią Południową". Czy ekspert miał prawo do tak radykalnych ocen już w tydzień od wybuchu konfliktu?
Innym członkiem komisji, na którego powoływał się "Der Spiegel", jest Otto Luchterhand, profesor prawa międzynarodowego z Hamburga. On uważa, że Rosja miała prawo użyć siły w obronie własnej, gdyż jej siły pokojowe stacjonujące w Cchinwali zostały zaatakowane przez Gruzinów. Problem w tym, że nie jest to nic nowego. Profesor przedstawił swoją analizę jeszcze jesienią 2008 r.
Obaj wspomniani eksperci byli w składzie delegacji w Tbilisi w lutym 2009 r. W czasie wizyty dziennikarze pytali gruzińskiego ministra Temura Jakobaszwiliego o artykuł Langtona w "The Nation". Minister odpowiedział, że obecność niektórych osób w składzie komisji budzi wątpliwości. "Nie potrzebujemy finansowanych przez Gazprom ekspertów po to, by ustalić prawdę" - stwierdził.
Gazeta "Georgia Today" napisała potem, że "Jakobaszwili nie wymienił nikogo, ale jest tajemnicą poliszynela, że dwóch cytowanych przez <Spiegla> ekspertów, Langton i Luchterhand, obwiniało Gruzję o rozpoczęcie wojny w publikacjach, które ukazały się krótko po rozpoczęciu konfliktu".
MSZ w Tbilisi nie chciało komentować tekstu niemieckiego dziennikarza. Udostępniło za to komentarz Heidi Tagliavini. Oświadczyła ona, że artykuł ma charakter spekulacyjny. I dodała, że prace trwają i na tym etapie nie ma mowy o żadnych konkluzjach.
Komisja miała przedstawić raport do końca lipca. Poprosiła jednak o wydłużenie terminu do września. Jednak "Der Spiegel" się nie poddaje. Znów napisał, że raport winą za rozpoczęcie wojny obarczy Saakaszwilego. Tygodnik odrzuca też gruzińskie oskarżenia, jakoby był tubą Władimira Putina.