"Naszym celem jest stworzenie sprawniejszych instrumentów ścigania handlarzy narkotyków, nosicieli śmierci i bezprawia wśród młodzieży" - powiedział minister sprawiedliwości Andrzej Czuma.
"Uchwalenie dziewięć lat temu przepisu karzącego za posiadanie najmniejszej nawet ilości środków odurzających nie spełniło nadziei. (...) Proponujemy system, w którym nie będzie karania okazjonalnych użytkowników np. marihuany. Będzie za to szansa na diagnozowanie i pomoc osobom uzależnionym" - mówi "Gazecie Wyborczej" Barbara Wilamowska z resortu sprawiedliwości.
>>> Konopie rosły niemal na sali rozpraw
Ministerstwo proponuje: jeżeli ilość jest "nieznaczna i przeznaczona na własny użytek", a prokurator uzna, że karanie byłoby "niecelowe ze względu na okoliczności popełnienia czynu, a także stopień jego społecznej szkodliwości" - będzie mógł odstąpić od postępowania. To znaczy, że zarzut nie zostanie postawiony np. komuś, kto ma skręta z marihuaną.
Do tej pory zdarzały się akty oskarżenia o "posiadanie narkotyku w sobie", jeśli ktoś skręta wypalił. Do więzień trafiali okazjonalni konsumenci marihuany czy ekstazy. "Sami tylko palacze trawki to 60 proc. skazanych za posiadanie narkotyków" - mówi Kajetan Dubiel ze Służby Więziennej.
Za to o wiele surowej mają byćć traktowani handlarze i dilerzy. "Proponuję, by groziło im nawet 11 lat więzienia" - powiedział na konferencji minister Andrzej Czuma.
>>> Amfetaminowy pasztet za 1,5 miliona złotych
Karanie za posiadanie nawet małej porcji narkotyku wprowadzono w 2000 roku. Policja uważała, że dzięki temu pozamyka dilerów, bo nie będą mieli wymówki, że narkotyk mają "na własny użytek". Rodzice uzależnionych przekonywali, że w ten sposób zmuszą dzieci do leczenia.