W czwartek sąd odmówił wszczęcia postępowania lustracyjnego wobec niej, bo - zdymisjonowana przez premiera - przestała pełnić funkcję publiczną. Gilowska nie przyszła na posiedzenie Sądu Lustracyjnego, bo – jak powiedziała – nie chciała wywierać nacisku na jego decyzję sądu.
Przewodniczący składu, sędzia Zbigniew Puszkarski zasugerował Gilowskiej złożenie wniosku o autolustrację "Jestem tą sytuacją bardzo zmęczona, a po wysłuchaniu sędziego Puszkarskiego wręcz wstrząśnięta" - oświadczyła była wicepremier i minister finansów. Jej zdaniem sędzia odciął jej wszystkie drogi, także do autolustracji. "W ustawie (autolustracja) nie występuje i do mnie się nie odnosi, ponieważ dotyczy osób publicznie pomówionych, które sprawowały funkcje przed 1997 rokiem i które dotychczas nie złożyły orzeczenia lustracyjnego" - zaznaczyła.
Gilowska oświadczenie lustracyjne złożyła w 2001 roku. Zadeklarowała w nim, że agentem nigdy nie była. Tymczasem Rzecznik Interesu Publicznego pochwalił się, że ma nowe informacje w sprawie Gilowskiej i oskarżył ją, że była w latach 80. tajnym, świadomym współpracownikiem służb PRL. Po tych rewelacjach premier odwołał Gilowską ze stanowiska wicepremiera i ministra finansów.
Teraz Zyta Gilowska obawia się, jak społeczeństwo przyjęłoby jej ewentualną zgodę na powrót do rządu. Wyjaśniła, że wiele osób mogłoby odebrać to jako brak powagi gabinetu, w którym ministrowie najpierw są dymisjonowani, a potem wracają do rządu. "Oferta Premiera jest miła, ale polskiej polityce brakuje powagi" – podsumowała Gilowska.
"Raczej nie wrócę do rządu" - powiedziała Zyta Gilowska. To jej odpowiedź na propozycję premiera Marcinkiewicza, który chciał by Gilowska objęła stanowisko wicepremiera ds. gospodarczych.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama