Ostre spięcie wokół wojskowych służb specjalnych. Jak dowiedział się „Dziennik” z kilku źródeł, generał Jan Żukowski pełniący obowiązki szefa WSI wysłał do prezydenta i premiera list, w którym ostro zaatakował wiceministra obrony Antoniego Macierewicza odpowiedzialnego za likwidację Wojskowych Służb Informacyjnych. W korespondencji sprzed kilku tygodni do najwyższych władz państwa generał napisał, że reforma służb w wykonaniu Macierewicza doprowadziła do bałaganu.
Padł też zarzut, że zamiast budowaniem nowego wywiadu i kontrwywiadu minister i jego ludzie zajmują się buszowaniem po archiwalnych teczkach WSI. Ta korespondencja nie została dobrze przyjęta przez braci Kaczyńskich, którzy zdecydowanie stanęli po stronie Macierewicza. Krótko po napisaniu listu Żukowski stracił prestiżowy fotel pełnomocnika ds. utworzenia Służby Wywiadu Wojskowego. Jego miejsce na tym stanowisku zajął Witold Marczuk, zaufany człowiek prezydenta Kaczyńskiego, do niedawna szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. W tej sytuacji Żukowskiemu została tylko funkcja szefa WSI, które za kilka dni przejdą do historii. Cała konfrontacja została więc rozstrzygnięta na korzyść Macierewicza.
Rodzi się pytanie, dlaczego generał zdecydował się na tak radykalny krok jak skarżenie się na wiceministra do braci Kaczyńskich? Sprawa rozegrała się kilka tygodni temu, gdy Macierewicz był powszechnie krytykowany za nazwanie sowieckimi agentami byłych ministrów spraw zagranicznych. Generał, jak mówią nasi informatorzy, liczył na wsparcie ministra obrony narodowej Radka Sikorskiego, który pozostaje w złych stosunkach z Macierewiczem. Ten jednak nie wsparł ryzykownej akcji Żukowskiego. Kroki, na które zdecydował się generał, są interesujące z jeszcze jednego powodu. Do niedawna Żukowski uchodził za oficera cieszącego się zaufaniem polityków PiS. Przyłożył rękę do tworzenia ustaw o nowych służbach wojskowych, został szefem WSI dzięki popraciu koordynatora ds. służb specjalnych Zbigniewa Wassermanna, wreszcie w maju dostał generalską nominację od prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
List Żukowskiego do władz państwa może być podyktowany jeszcze jednym: ogromnymi napięciami, które panują w likwidowanych WSI. Pracownicy, w tym cywilni, nie są wciąż pewni, czy znajdą pracę w odnowionym wywiadzie i kontrwywiadzie wojskowym, które mają rozpocząć działalność już z początkiem października. Pewne nie są nawet bufetowe, które prowadziły barek w siedzibie WSI. "Bufet już zamknięto. Teraz ludzie przychodzą do pracy z kanapkami w neseserach" - opowiada jeden z pracowników likwidowanej instytucji.
Macierewicz, który nie chciał się wczoraj wypowiadać, w zeszłym tygodniu zapewniał, że wszystko jest pod kontrolą. "Istnieje już zabezpieczenie personalne, by od 2 października nowe służby mogły funkcjonować. Wyodrębniliśmy grupę żołnierzy, funkcjonariuszy, osób cywilnych, które są w stanie objąć etaty i stanowiska, tak, żeby kontynuować te zadania, które muszą być wykonane, żeby państwo polskie było bezpieczne" - tłumaczył Macierewicz.
Co ciekawe, akcja z listem wcale nie przekreśla dalszej kariery wojskowej generała Żukowskiego. "PiS nie będzie chciał go puścić do cywila, bo zbyt dużo wie o kulisach ostatnich wydarzeń w MON i w służbach specjalnych" - mówi jeden z naszych rozmówców. Dwa niezależne od siebie źródła podają, że Żukowski może zostać szefem Żandarmerii Wojskowej. Dziś tą formacją kieruje generał Bogusław Pacek, który szefem Żandarmerii został w 2003 r., czyli jeszcze za prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego.