"Okazało się, że procedury, które do tej pory były w prawie zapisane, są zupełnie nieskuteczne! Tak dłużej być nie może!" - grzmi minister zdrowia Zbigniew Religa.
Resort zdrowia chce, by w zmienianym - po skandalu z corhydronem - prawie farmaceutycznym jasno było napisane, iż to minister ma władzę nad urzędami czuwającymi nad bezpieczeństwem leków i podejmującymi decyzje o ich wycofaniu ze sprzedaży, czyli Narodowym Instytutem Zdrowia Publicznego oraz Głównym Inspektoratem Farmaceutycznym. Będzie on mógł odwoływać i powoływać ich szefów oraz wydawać im polecenia.
Teraz jest tak, że minister zdrowia jedynie te instytucje nadzoruje. O to, by zmienić szefa, musi występować z wnioskiem do premiera. Nie może też niczego im nakazać czy zabronić. Może tylko... przyglądać się, jak pracują, i ewentualnie kierować sprawy do prokuratur, kiedy nie wywiążą się ze swych obowiązków.
"Pełna niezależność tych instytucji nie jest rzeczą dobrą. Mało tego, nie muszą one nawet informować ministra o tym, że są podejrzenia co do niebezpieczeństwa jakiegoś leku dla ludzkiego zdrowia czy życia. Prawo, które teraz instnieje, pozwala na to, by resort zdrowia dowiadywał się np. o aferze z corhydronem z prasy. To trzeba zmienić. Jestem też za tym, by raporty z kontroli zakładu produkującego szkodliwy lek mogły zostać upublicznione" - tłumaczy Religa.
Nad zmianą prawa farmaceutycznego pracują już specjaliści z Ministerstwa Zdrowia.