"Premier pokazał mu żółtą kartkę za sposób prowadzenia klubu, więc Marek próbuje teraz coś zmienić" - mówi nam poseł z otoczenia Kuchcińskiego. Skutek zakazu może być jednak odwrotny do zamierzonego, bo posłowie PiS zaczynają się buntować.

"Jemu brakuje pary. Nie umie ot tak wyjść przed kamery i strzelić ostrej mowy. Najgorsze jest jednak to, że wydaje embargo na tych, którzy to potrafią. Ale tak to już jest. Wszyscy przeciętniacy marginalizują perły, bo boją się konkurencji" - mówi nam polityk PiS, który słynął dotąd z brylowania w mediach. Inny poseł rozgoryczony zakazem idzie jeszcze dalej. "Premier najlepiej by zrobił, wysyłając go na placówkę do Erewania. Chociaż pewnie i tam by się nie sprawdził" - ironizuje.

Niechęć do Kuchcińskiego jest tak duża, że posłowie zaczynają z rozrzewnieniem wspominać poprzedniego szefa klubu Przemysawa Gosiewskiego, który przecież nigdy nie słynął z łagodności. "Przemek jaki był, taki był, ale wszyscy go szanowali. A Kuchciński źle znosi stres, sztywnieje i podejmuje idiotyczne decyzje" - mówi jeden z polityków. Po Sejmie krąży już nawet porównanie obu polityków ukute przez posłów PiS: Gosiewski był jak pies - przewodnik, który pewnie wiódł swe stado, a Kuchciński, nie dość, że ciągnie się gdzieś w ogonie, to jeszcze podgryza łydki tych, którzy są szybsi.