Europosłowie znaleźli "Wojnę cywilizacji w Europie", autorstwa Macieja Giertycha, w swoich skrzynkach w Europarlamencie. I wtedy wybuchła burza.

Reklama

W swej broszurce Giertych pisze, że Żydzi sami tworzą getta, że "nie stanowią żadnej konkretnej rasy. (...) Jednak fakt, że trzymają się własnej społeczności, własnej cywilizacji, własnej odrębności, skutkuje rozwojem różnic biologicznych".

Fala oburzenia przetoczyła się przez zachodnioeuropejskie media. Włoski dziennik "Corriere della Sera" przypomniał, że skandaliczna książeczka została wydana za pieniądze Europarlamentu. "Antysemickie dziełko, które wstrząsnęło Parlamentem Europejskim" - tak publikację zgodnie nazywają francuskie gazety "Le Monde", "Le Figaro" i "Liberation".

Książka Macieja Giertycha zdenerwowała także organizacje żydowskie. Europejski Kongres Żydów zapowiedział, że "zastrzega sobie prawo pozwania do sądu autora tego antysemickiego tekstu, który cuchnie średniowieczną nienawiścią i XIX-wiecznymi stereotypami rasowymi". Domaga się również, by minister edukacji Roman Giertych odciął się od swego ojca Macieja.

Reklama

Amerykańsko-Żydowska Liga Przeciw Zniesławieniom posunęła się jeszcze dalej, aż do przesady. Oskarżyła Polaków o sprzyjanie antysemityzmowi i o to, że nie znają swojej historii.

"Pamflet Macieja Giertycha pokazuje, że antysemityzm nie tylko żyje i ma się dobrze w Polsce, lecz także uważany jest przez niektórych za towar, który można eksportować do innych krajów Europy, towar nienawiści" - napisał Abraham Foxman, krajowy dyrektor organizacji.