"Mściwość człowieczka, który dziś pełni funkcję w pałacu dała znać o sobie" - mówił po wyjściu Wachowski. "Większość oszczerstw, które były pod moim adresem, kierowane było przez Kaczyńskiego. Moje wygrane z nim procesy kiedyś musiały się zemstą skończyć i trafiłem do aresztu. Cały aparat represji w jednych rękach, prokuratura ręcznie sterowana przez Ziobrę. Każdy może się znaleźć za tymi drzwiami" - dodał wzburzony.

Reklama

Wachowski bagatelizuje zarzuty pod swoim adresem. Mówi np., że dokumenty, o których przywłaszczenie go oskarżono to nic nieznaczące świstki, które przywieziono mu do domu, gdy przestał pracować w kancelarii.

200 tys. zł poręczenia wpłacili przyjaciele Wachowskiego. Były prezydent Lech Wałęsa zapytany, czy dołożył się z własnej kieszeni, o czym informowały media, odpowiedział wymijająco: "Nie potwierdzam i nie zaprzeczam".

Dodał, że 200 tysięcy to dla niego "niezbyt dużo", lecz na miejscu Wachowskiego posiedziałby jeszcze w areszcie. Potem zaś wystąpiłby o wysokie odszkodowanie od braci Kaczyńskich za to, że - jak powiedział "Dziennikowi Łódzkiemu" - "poprzez swoją intrygę spowodowali, że niewinny Wachowski został aresztowany".

Były szef Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy został aresztowany 19 stycznia. Prokuratura Apelacyjna w Łodzi zarzuca mu, że usiłował wyłudzić 2 miliony złotych od irackiego biznesmena Hassana Al Zubaidiego za pomoc w zwolnieniu go z aresztu tymczasowego i milion od rzgowskich biznesmenów, braci Gałkiewiczów, za załatwienie legalizacji ich hal targowych.