Prymas dodał, że grzebanie w aktach IPN niewiele powie o ludziach tam opisanych. Zdaniem duchownego akta mogą pokazać kim kiedyś byli ludzie, a nie kim są teraz. Prymasowskie kazanie podczas mszy w katedrze Św. Jana w Warszawie było czytelnym sygnałem o tym, co myśli o otwarciu teczek IPN głowa Kościoła w Polsce.
"Z jednej strony teczki mają ukazać kim był badany człowiek, ale z drugiej strony panuje ogólne przekonanie, iż takim samym człowiekiem pozostał" - mówił kardynał Glemp. Po tych słowach przypomniał przypowieść o synu marnotrawnym, który zerwał ze złą przeszłością. Dodał, że w Kościele takie zerwanie umożliwia spowiedź.
Zdaniem kardynała Glempa teczki są tylko źródłem stresów i niepokojów. Duchowny przypomniał, że "Chrystus polecił wszystkim posługę pojednania".
Zbiory kłamstw, lęków i podłości - tak określił zbiory IPN kardynał Józef Glemp. Według prymasa utrzymywanie ich to marnotrawstwo papieru, czasu i pieniędzy. Duchowny uważa, że esbeckie akta nie mówią prawdy o ludziach, którzy donosili bezpiece. Bo ludzie się zmieniają i zrywają ze swą przeszłością.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama
Reklama
Reklama