Niepełnosprawni posłowie postanowili wywrzeć presję na rząd. Instytucje publiczne wolą bowiem płacić kary i nie zatrudniać pracowników z różnymi rodzajami upośledzeń niż wykazać minimalny wysiłek i dać im szansę na normalną pracę. "Tym chyba musi zająć się premier, inaczej nic się nie zmieni" - mówi Sławomir Piechota, poseł PO, jeżdżący na wózku.

Polskie prawo stanowi, że w każdy pracodawca publiczny zatrudniający powyżej 25 etatowych pracowników musi przyjąć do pracy co najmniej 4 proc. osób niepełnosprawnych. Tymczasem instytucje państwowe zamiast szukać rozwiązań, które pomogłyby niewidomym czy jeżdżącym na wózkach - karnie płacą za każdy etat, który powinien przypaść niepełnosprawnemu.

Rząd nie podjął żadnych skutecznych działań w tej sprawie, a jego agendy przodują w niechlubnych rankingach. Na czele listy za rok 2006 jest ZUS, a zaraz potem KRUS, NBP, Ministerstwo Finansów, Główny Urząd Statystyczny, IPN, NIK i Kancelaria Sejmu.

"W sumie kary, które płacą urzędy, wynoszą aż 200 milionów złotych rocznie. Państwo nie robi nic, żeby zatrudniać niepełnosprawnych. Woli płacić im renty" - wskazuje Piechota. To właśnie on był inicjatorem zeszłotygodniowego wniosku o odwołanie minister pracy i polityki społecznej Anny Kalaty z Samoobrony. Jako jeden z powodów wniosku wskazywał lekceważenie przez nią problemu zatrudnienia osób niepełnosprawnych.

"To prawda, że problem jest ogromny. Dobrze chociaż, że te pieniądze są egzekwowane i służą niepełnosprawnym. Problem leży po stronie pracodawców, którzy nie potrafią przełamać stereotypów i bariery psychicznej, także administracji publicznej, która powinna świecić przykładem" - twierdzi Małgorzata Olejnik, posłanka Samoobrony, niepełnosprawna ruchowo.

Za każdy miesiąc, za każdego niezatrudnionego urząd musi zapłacić tysiąc złotych. Pieniądze trafiają do Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Stąd pomoc finansowa trafia do 5 milionów osób niepełnosprawnych. Fundusz dopłaca m.in. wszystkim, którzy tworzą nowe miejsca pracy dla niepełnosprawnych, nawet do 800 zł miesięcznie na jedno miejsce pracy.

"To jeden wielki paradoks. Widać wyraźnie, że efektów nie ma. Na tle Europy wyglądamy fatalnie. W Wielkiej Brytanii stałą pracę ma ponad 40 proc. wszystkich niepełnosprawnych, a rząd Blaira przyjmuje właśnie rozwiązania, które sprawią, że pracujących będzie więcej niż połowa. My od lat stoimy w miejscu. Raptem co piąty niepełnosprawny pracuje" - twierdzi Piechota.

W roku 2007 jak na razie największym płatnikiem kar do PFRON jest Poczta Polska, która miesięcznie wydaje na ten cel 4,8 miliona złotych. Kwoty większe niż milion równie regularnie odprowadzają spółki Skarbu Państwa, m.in Kampania Węglowa, PKP Cargo i PKP Linie Kolejowe. Z innych gigantów opłacających PFRON można wymienić Pekao BP i Telekomunikację Polską. Wciąż na czele płatników znajduje się Zakład Ubezpieczeń Społecznych. "To zdumiewające, że instytucja, której najbardziej powinno zależeć na tym, żeby wydatki na renty nie były rozdmuchane, nie robi nic, żeby zatrudniać niepełnosprawnych" - twierdzi Piechota.

We wszystkich oddziałach ZUS pracuje prawie 50 tysięcy ludzi. Łatwo zatem policzyć, że przynajmniej 2,5 tysiąca to powinni być pracownicy niepełnosprawni. "Nie powinniśmy patrzeć na procenty. Zatrudniamy tysiąc osób, inne nie mają odpowiednich kwalifikacji" - uważa Przemysław Przybylski, rzecznik prasowy ZUS. "Polityka kadrowa zakłada zatrudnianie pracowników po uprzednim konkursie. Niepełnosprawni mogą do niego stawać jak każdy inny".

"Dla ZUS-u zatrudnianie osób niepełnosprawnych nie jest priorytetem. Nie zdarzyło się, by niepełnosprawny nie dostał pracy w ZUS-ie tylko dlatego, że jest niepełnosprawny" - powiedział DZIENNIKOWI Przybylski.

"Państwo musi uprościć procedury zatrudniania niepełnosprawnych" - twierdzi Piotr Pawłowski, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji, zajmujący się pomocą dla osób upośledzonych. "Znałem pracodawcę, który chciał zatrudnić u siebie osoby niedosłyszące, a nagle pojawiła się Państwowa Inspekcja Pracy i nakazała zamontowanie podjazdów do wózków. Pytanie, po co? Kluska wymieniając bariery przy zatrudnianiu osób niepełnosprawnych, musiałby dopisać do swojego pakietu kolejny rozdział" - twierdzi Pawłowski.

Zdaniem posła Piechoty, są dwa wyjścia z sytuacji. Albo przyjmować niepełnosprawnych, jeśli tylko spełnią kryteria na wymagane stanowisko, albo zmusić do reakcji premiera.

"To on powinien wymusić na podległych sobie instytucjach, by zatrudniały wymaganą przez prawo liczbę osób niepełnosprawnych. Inaczej sytuacja się nie skończy" - twierdzi poseł PO. "Jeżdżąc na wózku, nie jestem w stanie nawet wjechać o własnych siłach do ministra polityki społecznej".























Reklama