O ile dezubekizacja wzbudza protesty tylko polskiej lewicy, o tyle inaczej może być z zapowiadaną przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego ustawą o usuwaniu pomników obcego panowania nad Polską. Ustawę ma w poniedziałek zaprezentować szef resortu kultury Kazimierz Michał Ujazdowski. Według analityków polityki międzynarodowej wykonanie ustawy może wywołać konflikt z Rosją. Przykładem jest już sytuacja Estonii po usunięciu z centrum Tallina Brązowego Żołnierza, symbolu "wyzwalania" Estonii przez Armię Czerwoną. Starcia z protestującymi przeciw usunięciu pomnika trwały w Tallinie kilka dni. Spowodowały też ataki na ambasadę Estonii w Moskwie i groźbę zerwania stosunków dyplomatycznych.

'Decyzja nie spowoduje rozruchów jak w Estonii, nie mamy znaczącej mniejszości rosyjskiej. Ale będzie miała wpływ na relacje polsko-rosyjskie i jeszcze bardziej je pogorszy" - ocenia Antoni Dudek, historyk z IPN.

Potwierdzają to groźne pomruki rosyjskich mediów: "Polska przystępuje do wojny z pomnikami" - pisał już w środę rosyjski dziennik "Kommiersant". "W ślad za Estonią wojnę pomnikom radzieckich żołnierzy-wyzwolicieli gotowa jest wypowiedzieć Polska" - czytamy w dzienniku.

Według "Kommiersanta" w pierwszej kolejności ma być usunięty pomnik radziecko-polskiego braterstwa broni w Warszawie, czyli tzw. "Czterej śpiący". Miejscowi radni rzeczywiście planują przeniesienie pomnika do pobliskiego parku. "Jest to zgodne z zaleceniami speców od komunikacji, którzy chcą w tym miejscu urządzić przystanek tramwajowy" - usłyszał DZIENNIK w stołecznym Ratuszu. "Racjonalne argumenty i tak nie przekonają Rosji" - komentuje nam jeden z wyższych urzędników MSZ. Na dowód przytacza reakcję Kremla na rzekome zamknięcie rosyjskiej ekspozycji w Auschwitz. Rosja zażądała tam przedstawienia dziejów obozu koncentracyjnego zgodnie ze swoją ideologią, ale wbrew faktom historycznym.





Reklama