Anna Wojciechowska: Czemu konkretnie chce pan zapobiec?
Roman Giertych: Choćby rozdawaniu ulotek zachęcających do uprawiania stosunków homoseksualnych, co miało miejsce w Krakowie.

To nie było w szkole. Może pan podać inne przykłady?

Albo organizowanie spotkań, na których tłumaczy się młodzieży, że współżycie homoseksualne jest tak samo dobre w sensie oceny filozoficznej czy moralnej jak związki małżeńskie.

Pan mówi, że problem się szerzy, a dyrektorzy mówią, że w ogóle go nie ma.
Nie mówię, że się szerzy, ale że się szerzył. Trudno, żeby teraz w obecnej dobie rządów w edukacji ktokolwiek wpuszczał organizacje homoseksualne do szkół, bo natychmiast wyciągnąłbym konsekwencje. Chodzi mi o to, żeby ten stan praktyczny utrwalić w normę prawną.

Czy można kogoś przekonać do homoseksualizmu?

Do wszystkiego można przekonać.

Wyobraża sobie pan sytuację, że dziewczynce, której podobają się chłopcy, na skutek pogadanki nagle zaczynają się podobać tylko dziewczynki?
Zgadzam się, że to nie jest proste. Jest wiele rzeczy, do których trudno przekonać, jak panią do tej ustawy, ale może mi się uda. Każda forma przekonywania ma to do siebie, że albo się uda, albo nie.

Zna pan przypadek, żeby przez pogadankę z homoseksualistą ktoś zmienił swoją orientację seksualną?

Wszyscy lekarze, którzy się tym zajmują, bo to jeszcze niedawno określane było jako choroba, wskazują, że to zjawisko rozszerza sie poprzez kontakt z osobami, które takie rzeczy propagują. Taka jest prawda.

W jaki sposób?

Ja nie jestem lekarzem, żeby dokładnie pani powiedzieć. Odsyłam po informację do pani dyrektor Hanny Wujkowskiej (doradczyni wicepremiera Giertycha - przyp red.).

Ale to pan firmuje te przepisy. Jak odróżnić propagowanie od informowania?
To jest kwestia oceny. To są trudne rzeczy, nie mówię, że jest łatwo. Trudno to zrozumieć, jak ktoś nie jest prawnikiem. Jest jednak definicja prawna, która mówi, że propagowanie to intencjonalne nakłanianie w celu przekonania kogoś do pewnej postawy. Skutkiem propagowania nie musi być praktyka, może być wytworzenie przekonania, że homoseksualizm jako zjawisko jest równoprawne z rodziną heteroseksualną.

Tylko jak ocenić intencje? Zdjęcie mężczyzny, który obejmuje innego mężczyznę bez koszuli, propaguje homseksualizm?
To zależy, czy to ma np. pokazać: bdquo;O, zobaczcie jak to jest fajnie, uznajcie tych dwóch jako równoprawną rodzinę”. Jeżeli tak, to jest to propagowanie. Ale jeżeli ktoś pokazuje to samo zdjęcie i mówi przy tym: bdquo;Zobaczcie, tak się nie powinno robić” to nie jest to propagowanie. Ale nie potrafię ocenić każdego przypadku wymyślonego przez panią.

W tym momencie DZIENNIK chciał zapytać wicepremiera o to, czy zdjęcie posła LPR Wojciecha Wierzejskiego, na którym obejmuje się z półnagim młodym mężczyzną podczas koncertu grupy Twierdza, mogłoby być odebrane przez kogoś jako propagowanie homoseksualizmu. Wicepremier przerwał jednak rozmowę i poprosił, żeby zadzwonić za 20 minut, tłumacząc, że ma spotkanie. Jednak do czasu oddania gazety do druku nie odbierał telefonu. Rozmowa jest więc nieautoryzowana.