"Witam serdecznie, pozdrawiam" - tak zaczyna się jeden z listów wysłany przez Boguckiego Mazurowi. "Mam nadzieję, że wkrótce będę mógł się z panem spotkać. (...) Wymaga to jednak zaplecza finansowego. (…) Zwracam się do pana, gdyż uważam, że ma pan możliwość, aby spróbować pomóc. Jeśli jest możliwość, proszę o spotkanie w czasie pobytu w Polsce. Obecna suma na moje wyjście to kwota około 500 tys. USD" - pisał dalej gangster.
W sumie takich listów było 28. Połowa dotarła do rąk prokuratorów. Przekazał im je Piotr W. - gangster, który siedział w jednym areszcie z Boguckim. Gryps, do którego dotarła "Rzeczpospolita", nigdy nie znalazł się w aktach śledztwa. Ale - jak zapewnia gazeta - jest niemal identyczny z listami, które są w materiałach śledztwa.
A to oznacza, że wreszcie jest dowód na to, że Bogucki znał się z Mazurem. To poważnie obciąża biznesmena. A ten stanął dziś przed sądem w Chicago, gdzie ruszył jego proces ekstradycyjny. Sąd zdecyduje, czy USA wydadzą go Polsce, gdzie śledczy oskarżają go o zlecenie zabójstwa szefa policji w 1998 roku.
Bardzo ważnym dowodem w sprawie są właśnie zeznania tajemniczego Piotra W. Świadek koronny opowiedział policji i śledczym o wszystkim, co Bogucki mówił mu, gdy razem siedzieli w areszcie. Udało mu się też przechwycić część grypsów wysyłanych przez gangstera.