Szef IPN, gość Radia RMF FM i "Newsweeka" opowiada, że listę tę pracownicy Instytutu stworzyli na podstawie dokumentów dotyczących ważnych osób w państwie.
Kurtyka zastrzegł, że na liście są też osoby, które przeszły proces lustracyjny. Choć w aktach zachowały się ślady ich ewentualnej współpracy, to sąd lustracyjny oczyścił je z zarzutów. Tak było w przypadku Lecha Wałęsy czy Zyty Gilowskiej.

Listy opublikować nie można, bo Trybunał Konstytucyjny uznał, że nowelizacja ustawy lustracyjnej jest niekonstytucyjna. "To niezdrowa sytuacja" - ocenił Kurtyka. Według niego wielu współpracowników SB odgrywa dziś rolę autorytetów. A, w opinii Kurtyki, nie ma do tego moralnego prawa.


Według Kurtyki lustracji w tym momencie w Polsce nie ma, jest martwa. Oświadczenia lustracyjne, które wpłynęły do IPN są zabezpieczone i czekają na odesłanie. Tych oświadczeń jest ponad 100 tysięcy.

Skoro listy tajnych współpracowników nie można opublikować, to co się z nią stanie? Może zostać częściowo wykorzystana przy okazji jakiejś publikacji - odpowiada Kurtyka. Dużo o ważnych agentach może powiedzieć książka, którą przygotowuje IPN. Zostanie w niej opisana opozycja w Gdańsku w latach 70-tych. Książkę znajdziemy w księgarniach pod koniec roku.