Według gazety, polskie władze tolerowały działalność Ałganowa także po 1995 roku, gdy wybuchła afera "Olina". Takie rewelacje będziemy mogli przeczytać w drugiej części raportu z likwidacji WSI przygotowywanego przez komisję weryfikacyjną pod kierownictwem Antoniego Macierewicza.

Reklama

W 1995 roku Andrzej Milczanowski, ówczesny minister spraw wewnętrznych, oskarżył urzędującego premiera Józefa Oleksego o współpracę z agentami KGB, między innymi właśnie Władimirem Ałganowem. Milczanowski rzucił z trybuny sejmowej, że premier donosił Rosjanom pod pseudonimem Olin. Oleksy podał się do dymisji i choć sąd oczyścił go z zarzutów, sprawa podejrzanych kontaktów z Ałganowem ciągnęła się za nim długo.

Ałganowowi jednak ta sprawa nie zaszkodziła. Spokojnie prowadził interesy paliwowe w naszym kraju - stwierdziła komisja weryfikacyjna WSI. Nazwisko Ałganowa przewijało się także w aferze Orlenu. Według Agencji Wywiadu Rosjanin spotkał się w 2003 roku z biznesmenem Janem Kulczykiem. Mieli uzgadniać korzystną dla Rosjan prywatyzację Rafinerii Gdańskiej.

W drugiej części raportu ma być też opisany wątek mafii paliwowej. Teza podstawowa brzmi: wojsko i służby wojskowe były główna strukturą, wokół której powstała mafia paliwowa. Paliwowy biznes korzystał z należących do armii magazynów paliw i smarów.

"Generał Dukaczewski zataił przed komisją orlenowską i władzami państwowymi skalę zaangażowania wojska w proceder paliwowy. Posłowie żądali od niego informacji, a on w kolejnych notatkach zmniejszał liczbę żołnierzy biorących w tym udział. Na koniec mówił, że to może jedna osoba" - twierdzi informator "Rzeczpospolitej" z komisji.