To posiedzenie miało wiele wyjaśnić. Politycy LiS mieli przede wszystkim dowiedzieć się, czy spełnione zostaną ich warunki, a co za tym idzie - ustalić, czy koalicja trwa. Do rozmów mieli usiąść ministrowie Adam Lipiński z PiS, Krzysztof Filipek z Samoobrony i Piotr Ślusarczyk z LPR.

"Chcemy, aby negocjacje rozpoczęły się jak najszybciej" - mówił dziennikowi.pl zaraz po spotkaniu szefów klubów parlamentarnych Krzysztof Sikora z Samoobrony. Bo, w odróżnieniu od tego spotkania, tym razem mieli rozmawiać członkowie rządu, którzy mogą podejmować decyzje w sprawie warunków LiS. Wszystkim się spieszyło, ale do negocjacji nie doszło. Jak poinformował Filipek, zostały przełożone na jutro na godz. 10.30.

Na jak najszybsze spotkanie liczy rzecznik rządu Jan Dziedziczak. "Mam nadzieję, że wkrótce dojdzie do konkretnych rozmów, które zakończą ten spektakl i będziemy mieli twarde zaplecze dla rządu Jarosława Kaczyńskiego" - powiedział w TVN24 Dziedziczak. Dodał, że w tej sprawie "wierzy w roztropność polityczną Samoobrony i LPR".

Ale innego zdania jest Lipiński, który wieczorem wykluczył możliwość kontynuowania rozmów na temat przyszłości koalicji. Przynajmniej na razie. "Będę się widział jutro z Filipkiem, ale to jest mój współpracownik w kancelarii, z którym odbywam rutynowe spotkania" - powiedział Lipiński.

Nudne spotkanie parlamentarzystów bez efektów

Jedno spotkanie ostatniej szansy już się odbyło. Do rozmów zasiedli szefowie klubów parlamentarnych LPR, Samoobrony i PiS. To było bardzo trudne spotkanie. Ale i nudne. Tak przynajmniej stwierdził Radosław Parda z LPR. "Może to wynika z mojego młodego wieku, ale dla mnie spotkanie było nudne" - powiedział Parda.

Samoobrona i LPR na wspólnej konferencji przedstawiły swoje warunki, które PiS powinien przyjąć, jeśli chce dalej z nimi rządzić. Politycy LiS to samo powtórzyli w czasie spotkania z szefami klubu PiS. Co usłyszeli? Że spełnienie żądań nie leży w gestii klubu parlamentarnego PiS. O tym musi zdecydować rząd.

Reklama

Krzysztof Tchórzewski i Krzysztof Jurgiel z PiS podkreślali, że nie zerwano koalicji. Ale z odpowiedzią na postulaty LiS poczekają. Poza tym oni też podtrzymują swoje warunki wobec koalicjantów, czyli m.in. rezygnację ze starań o powołanie komisji śledczej w sprawie afery gruntowej.

Jednak politycy LiS zapowiadają, że dopóki ich żądania nie zostaną spełnione, następnego spotkania nie będzie. "Nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy znów będziemy rozmawiać" - mówił Radosław Parda po wyjściu z rozmów. To samo potwierdzili przedstawiciele Samoobrony, Krzysztof Filipek i Mateusz Piskorski. I zaraz zastrzegli: "Nie zamierzamy długo czekać na tę odpowiedź".

Liga i Samoobrona stawiają warunki

Jakie warunki stawia LiS? Samoobronę rozsierdziła wypowiedź rzecznika premiera Jana Dziedziczaka. Powiedział on, że PiS nie chce rozmawiać z Andrzejem Lepperem, który powinien zrzec się immunitetu, by wyjaśnić, co wie o aferze korupcyjnej w resorcie rolnictwa. Samoobrona domaga się więc wyjaśnienia, czy tak samo myśli premier, a jeśli nie - ukarania rzecznika.

Jednocześnie wiceszef Samoobrony zapowiedział, że partia pjdzie na ewentualne spotkanie co prawda bez Leppera, ale w "jego imieniu". "Jeśli szef klubu PiS Marek Kuchciński oświadczy, że Samoobrona nie rozmawia w imieniu Leppera, to będzie świadczyło o tym, że premier i szef klubu zrywają umowę koalicyjną" - powiedział Maksymiuk.

Kolejnym żądaniem Samoobrony jest objęcie stanowiska ministra rolnictwa przez Krzysztofa Sikorę. Samoobrona wciąż chce też powołania komisji śledczej ds. działań CBA w resorcie rolnictwa. Ale - jak przyznaje Maksymiuk - PiS nie musi od razu na to żądanie odpowiadać.

Orzechowski walczy o stołek dla Pawłowca

Mirosław Orzechowski z LPR z kolei domaga się przywrócenia Daniela Pawłowca na stanowisko wiceszefa UKIE. "Minister Daniel Pawłowiec, który napisał krytyczny list do ministra spraw zagranicznych, wyraził nie tylko swoją opinię, ale stanowisko wszystkich członków LPR" - tłumaczy Orzechowski. "Minister Pawłowiec słusznie wyrażał sprzeciw przeciwko takim negocjacjom z Brukselą, które sprzeczne są z polską racją stanu" - dodał Orzechowski.

Janusz Maksymiuk podtrzymał zapowiedź, że złoży do prokuratury zawiadomienie w sprawie "podejrzanych działań" premiera. Maksymiuk twierdzi, że prokuratura powinna zająć się premierem, bo ten - zdaniem Maksymiuka - wiedział za dużo o antykorupcyjnej akcji CBA w resorcie rolnictwa. "To niezgodne z prawem, by organa ścigania informowały premiera o tajnych akcjach" - uważa Maksymiuk.