W wywiadzie dla tygodnika były minister spraw wewnętrznych i administracji wspomina tragiczny poranek 25 kwietnia, gdy funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego weszli do domu Barbary i Henryka Blidów.
"Około 6.15-6.20 dzwoni do mnie przerażony Ziobro: <Blida się zastrzeliła. Janusz, pomóż>. Pytam: <Jak się zastrzeliła?>. Ziobro: <Przy wejściu. Sytuacja jest tragiczna. Przecież wiesz, jak my tam mieliśmy krucho dowodowo. Co ja mam robić? Jak mam się zachowywać?> Do godziny 7 miałem kilka, 5-8 takich telefonów od niego" - relacjonuje Janusz Kaczmarek.
Jego zdaniem minister sprawiedliwości dobrze wiedział, że nie było dowodów na przestępczą działalność SLD-owskiej minister budownictwa.
"Premier zapytał, co ja sądzę o tej sprawie. Powiedziałem, że materiał nie daje podstaw do zatrzymania Blidy" - opowiada "Newsweekowi" Kaczmarek. "W swojej pracy prokuratorskiej wielokrotnie spotykałem się ze sprawami opartymi na relacjach jednego świadka, który potem odwoływał swoje zeznania bądź jego informacje nie potwierdzały się" - dodaje.
Ziobro bał się odpowiedzialności za tę akcję - nie ma wątpliwości były szef MSWiA. "Dał do zrozumienia, że w razie czego winą za tę akcję obarczy kogoś innego. To oddaje całą filozofię Ziobry. On nigdy nie popełnia błędów. Jest nieomylny" - podsumowuje Janusz Kaczmarek w rozmowie z tygodnikiem.