Marcinkiewicz niespodziewanie wpisał się na listę byłych członków rządu, którzy uważają teraz, że mogli być inwigilowani. Były premier sytuację w kraju porównał do totalitarnej wizji świata z "1984" George'a Orwella.

"Nigdy nie wykluczałem i nie będę wykluczał, że byłem podsłuchiwany. Żyjemy w państwie Orwella i warto mieć tego świadomość. Gdy byłem premierem, spodziewałem się tego, że także wobec swojego szefa służby mogą pełnić taką rolę i taką funkcję" - powiedział Marcinkiewicz.

"Kazimierz Marcinkiewicz nie jest podsłuchiwany i nie był podsłuchiwany. To są informacje od samego premiera" - zapewniał w TVN24 rzecznik rządu Jan Dziedziczak.

"Może perspektywa londyńskich pubów i ciemnych brytyjskich piw powoduje, że pan Marcinkiewicz, człowiek cenny dla polskiej polityki, człowiek zasad, mówi o państwie totalitarnym" - ironizował w TVN24 Joachim Brudziński (PiS). "Mam nadzieję, że Marcinkiewicz nie odnosi tego sformułowania tego do obozu rządzącego, dzięki któremu został premierem. Ja nie odnoszę tej wypowiedzi do obecnej sytuacji. Inaczej musiałbym stwierdzić, że tych piw w pubie było wiele" - dodał.

Wcześniej o tym, że był mógł być podsłuchiwany mówił Roman Giertych. "Wykorzystaliście służby specjalne, aby walczyć z nami" - zarzucił premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu. I spytał wprost: czy on i Andrzej Lepper byli inwigilowani. "Wiele się spodziewałem po PiS, ale nie takiego świństwa" - dodał lider LPR.