Znany producent telewizyjny poskarżył się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu na działalność komisji śledczej. Uznał bowiem, że naruszono jego prawo do sprawiedliwego sądu. Zdaniem producenta prokuratura prowadziła śledztwo równolegle z pracami komisji śledczej, a te transmitowała telewizja – w dodatku w sposób przesądzający o jego winie. To zdaniem Rywina wywarło ogromną presję zarówno na prokuraturę, jak i na sąd. I dlatego ostatecznie został on skazany.

Reklama

Trybunał przyjął skargę Rywina. – Sędziowie zapytali już polski rząd, czy przepisy ustawy o komisji śledczej pozwalają na zajmowanie się sprawami, które równolegle są badane przez prokuraturę lub sąd – mówi nam mec. Piotr Rychłowski, obrońca Rywina i współautor skargi do Strasburga.

Jeśli trybunał uzna, że przepisy ustawy o komisji śledczej są na bakier z prawami człowieka, Polska będzie musiała zmienić ustawę. A to zablokuje działania istniejących komisji, które tak naprawdę są tylko dodatkami do prokuratorskich śledztw. Dopiero to, co ustalą oskarżyciele, staje się podstawą prac komisji. Żadna z dotychczasowych komisji nie wyjaśniła do końca żadnej afery ani nie zmieniła polskiej rzeczywistości. Komisje z poprzednich kadencji Sejmu, jak bankowa czy orlenowska, okazały się niewypałami. Jedynie ta badająca patologie w policji i w prokuraturze w sprawie Krzysztofa Olewnika ma pewne sukcesy. Może dlatego, że na jej posiedzeniach nie ma politycznych sporów. Jej raport wskaże luki w istniejącym prawie i podpowie, co należy zmienić.



Pracowitości nie można odmówić posłom z komisji sprawdzającej, kto ponosi odpowiedzialność za tragiczną śmierć Barbary Blidy. Lewica i Platforma Obywatelska obiecywały szybkie i skuteczne wyjaśnienie sprawy. Posłowie spotkali się na 72 posiedzeniach. Wczoraj kolejne okazało się blamażem. Na przesłuchanie nie stawił się były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Tłumaczył, że musi być w Sosnowcu na procesie byłego szefa ABW Bogdana Święczkowskiego wytoczonym przez Grzegorza Schetynę. Ten ostatni w sądzie się jednak nie pojawił, bo wyjechał na wakacje. Prace tej komisji kosztowały już ponad 325 tys. zł. W tej sumie mieszczą się wydatki na ekspertyzy i opinie zewnętrznych konsultantów, a także dodatki dla przewodniczącego i wiceprzewodniczącego. Pierwszy za każdy miesiąc od dnia powołania komisji dostaje dodatkowo 20 proc. uposażenia – dokładnie 1978,46 zł brutto. Drugi – 15 proc. poselskiej pensji. A to i tak nie są wszystkie koszta komisji. Wszystkie wydatki na pracowników sekretariatu i inne są planowane zbiorczo i obciążają wprost budżet Kancelarii Sejmu.

Reklama

Do kosztów prac komisji śledczych trzeba też doliczyć wydatki prokuratur. Wiemy np., że Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku na samo kserowanie akt dla komisji w sprawie Olewnika wydała już 60 tys. zł. O wiele więcej musiało kosztować ksero czy działania prokuratorów choćby w przypadku komisji badającej naciski w czasach rządów PiS.

Ale brak efektów pracy komisji śledczych i coraz większe na nie wydatki nie odstraszają polityków. Posłowie PiS już zapowiadają złożenie wniosku o powołanie komisji w sprawie tragedii pod Smoleńskiem. Nietrudno sobie wyobrazić, że okazałaby się ona najdroższą w historii.

<p>Trybunał przyjął skargę Rywina. – Sędziowie zapytali już polski rząd, czy przepisy ustawy o komisji śledczej pozwalają na zajmowanie się sprawami, które równolegle są badane przez prokuraturę lub sąd – mówi nam mec. Piotr Rychłowski, obrońca Rywina i współautor skargi do Strasburga.<p>Jeśli trybunał uzna, że przepisy ustawy o komisji śledczej są na bakier z prawami człowieka, Polska będzie musiała zmienić ustawę. A to zablokuje działania istniejących komisji, które tak naprawdę są tylko dodatkami do prokuratorskich śledztw. Dopiero to, co ustalą oskarżyciele, staje się podstawą prac komisji. Żadna z dotychczasowych komisji nie wyjaśniła do końca żadnej afery ani nie zmieniła polskiej rzeczywistości. Komisje z poprzednich kadencji Sejmu, jak bankowa czy orlenowska, okazały się niewypałami. Jedynie ta badająca patologie w policji i w prokuraturze w sprawie Krzysztofa Olewnika ma pewne sukcesy. Może dlatego, że na jej posiedzeniach nie ma politycznych sporów. Jej raport wskaże luki w istniejącym prawie i podpowie, co należy zmienić.<p>Pracowitości nie można odmówić posłom z komisji sprawdzającej, kto ponosi odpowiedzialność za tragiczną śmierć Barbary Blidy. Lewica i Platforma Obywatelska obiecywały szybkie i skuteczne wyjaśnienie sprawy. Posłowie spotkali się na 72 posiedzeniach. Wczoraj kolejne okazało się blamażem. Na przesłuchanie nie stawił się były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Tłumaczył, że musi być w Sosnowcu na procesie byłego szefa ABW Bogdana Święczkowskiego wytoczonym przez Grzegorza Schetynę. Ten ostatni w sądzie się jednak nie pojawił, bo wyjechał na wakacje. Prace tej komisji kosztowały już ponad 325 tys. zł. W tej sumie mieszczą się wydatki na ekspertyzy i opinie zewnętrznych konsultantów, a także dodatki dla przewodniczącego i wiceprzewodniczącego. Pierwszy za każdy miesiąc od dnia powołania komisji dostaje dodatkowo 20 proc. uposażenia – dokładnie 1978,46 zł brutto. Drugi – 15 proc. poselskiej pensji. A to i tak nie są wszystkie koszta komisji. Wszystkie wydatki na pracowników sekretariatu i inne są planowane zbiorczo i obciążają wprost budżet Kancelarii Sejmu.<p>Do kosztów prac komisji śledczych trzeba też doliczyć wydatki prokuratur. Wiemy np., że Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku na samo kserowanie akt dla komisji w sprawie Olewnika wydała już 60 tys. zł. O wiele więcej musiało kosztować ksero czy działania prokuratorów choćby w przypadku komisji badającej naciski w czasach rządów PiS.<p>Ale brak efektów pracy komisji śledczych i coraz większe na nie wydatki nie odstraszają polityków. Posłowie PiS już zapowiadają złożenie wniosku o powołanie komisji w sprawie tragedii pod Smoleńskiem. Nietrudno sobie wyobrazić, że okazałaby się ona najdroższą w historii.