Poseł PO z Lublina zapewnia, że swoje postanowienie niedługo ogłosi. "Decyzję w tej sprawie już podjąłem. Poinformuję o niej albo podczas kongresu PO, albo 2 października na moim kongresie. Chyba że jeszcze dojdzie do uzgodnień z premierem, kiedy miałbym tę decyzję zakomunikować. Jednak decyzja jest już podjęta" - mówi "Polsce The Times".
Mimo, że Janusz Palikot unika na razie jasnej deklaracji, z jego słów można wnioskować, że jego drogi z partią Donalda Tuska się rozejdą. Wcześniej mówił, że tak się stanie, jeśli nie uda mu się zmienić Platformy od środka.
"Na dziś moja ocena jest taka: z wyjątkiem dwóch, trzech spraw, jak in vitro czy w jakimś stopniu parytety, PO jest gotowa dokonać pewnych korekt swojego stanowiska. Natomiast w pozostałych sprawach, przede wszystkim rozdziale Kościoła od państwa, dominuje konserwatyzm. A ten postulat jest nie do uniknięcia. Jest kilka spraw, w których się zgadzamy, ale jestem sceptyczny co do finału rozmów" - ocenia poseł.
Po co Palikot tak naprawdę powołuje własne ugrupowanie? Tłumaczy to względami ideowymi.
"Z tego, co stało się po 10 kwietnia, trzeba wyciągnąć wnioski. A stało się coś, z czego do końca nie zdawaliśmy sobie sprawy: nasza państwowość nie ma charakteru świeckiego" - zaznacza polityk i zarzuca PO, że nie protestowała, kiedy było to - jego zdaniem - konieczne. "PO nie zareagowała w sprawie dotyczącej pogrzebu Lecha Kaczyńskiego na Wawelu, krzyża przed Pałacem Prezydenckim, skandalicznych wypowiedzi biskupów. Społeczeństwo odczuwa bierność i pasywność PO. To może być dla mojego środowiska taka afera Rywina" - twierdzi Janusz Palikot.
Poseł twierdzi, że jego ugrupowanie że liczyć na poparcie w granicach 10 procent.
"Kilka procent z PO, 2-3 proc. z SLD, trochę z SdPl - jak się to wszystko pozbiera, to może wyjść 10 proc. To realne poparcie, które planuje osiągnąć. W badaniach, które prowadzę na własną rękę, ewentualne poparcie waha się w przedziale 7-12 proc" - ocenia Janusz Palikot.