"Minister walczący z nierównościami nie może się tak wypowiadać. I ponieważ sobie pozwoliła na taką wypowiedź musi odejść. Stawiam dziesięć do jednego, że Donald Tusk odwoła panią minister" - mówił Janusz Palikot w Radiu ZET.
Poseł odniósł się w ten sposób do żądań lewicy o odwołanie Elżbiety Radziszewskiej po tym, jak co najmniej niezręcznie mówiła o gejach i lesbijkach. Pani minister tłumaczyła, że żałuje swoich słów, ale SLD to nie przekonało.
Palikot jeszcze jednego ministra odesłałby na zieloną trawkę. Którego? Ministra obrony Bogdana Klicha.
"Uważam, że byłoby to takie honorowe, mało tego jest w polityce od czasu Marka Borowskiego, który odszedł z rządu oszukany przez Pawlaka. W zasadzie nie było takiego gestu politycznego, tylko się wszyscy kurczowo trzymają swoich posad. Ja nie rozstrzygam winy Bogdana Klicha, ale na pewno uwikłany i uwiedziony taką poprawnością, że się nie ingeruje, nie skorzystał z prawa które miał, nie zgodzenia się na taki skład delegacji, w takich warunkach" - polityk PO obszernie tłumaczy swoją opinię o szefie resortu obrony.
Poseł dodaje, że Klichowi "brakuje cnoty": "To było przez lata w Polsce usankcjonowane, to go usprawiedliwia, ale jednak w obliczu takiego zaniedbania powiedzieć: trudno, odchodzę, nawet jeśli się nie do końca czuję winny. I tego mi brakuje u Bogdana Klicha, takiej cnoty".
Janusz Palikot nie mógł nie zostać zapytany o jego pozostanie w PO. "Jeden do dziesięciu" - tak ocenił szanse.