W Polsce trwa atak nie tylko na Prawo i Sprawiedliwość, ale także na wielką część społeczeństwa, której "odmawia się praw obywatelskich" - mówił Jarosław Kaczyński podczas debaty nad rządową informacją na temat zabójstwa w łódzkim biurze PiS. "Mamy w Polsce do czynienia z potężnym atakiem, nie na jakąś partię polityczną - oczywiście ten atak jest - ale jego sens jest dużo głębszy. To jest atak na wielką część społeczeństwa, to jest atak, na ludzi, którym się w gruncie rzeczy odmawia praw obywatelskich" - powiedział prezes PiS.

Reklama

"Nieustanne ataki, zapowiedzi anihilacji opozycyjnej formacji politycznej: +my nie chcemy wygrać wyborów, my chcemy anihilacji+, itd. Mógłbym tego rodzaju cytatów z Palikota, cytatów z (...) pana Niesiołowskiego i wielu innych polityków przytaczać tutaj bardzo wiele. I między tymi cytatami, a tym wydarzeniem jest niewątpliwie związek" - wyliczał. ">>Zabierz babci dowód

Według niego ciągle pokazywane jest także to, że elektorat PiS jest bardziej praktykujący religijnie niż elektoraty innych partii. "Czy ludzie wierzący w naszym kraju mają być pozbawieni praw obywatelskich?" - pytał Kaczyński. Jeśli ktoś - ironizował - "wierzy i praktykuje intensywnie, to już wiadomo, że jest z nim bardzo źle". "Jego prawa w gruncie rzeczy powinny być podważane. Jego partia, partia którą popiera, powinna być kwestionowana, (...) nie obowiązują wobec niej żadne reguły" - mówił.

"Wolno obrażać, wolno obrażać prezydenta wybranego w demokratycznych wyborach w sposób najbardziej ordynarny, najbardziej niesłychanymi po prostu oświadczeniami polityków, którzy awansują w partii rządzącej - dziś już ich tam nie ma, ale to przecież wydarzenia dopiero ostatnich tygodni" - kontynuował. "To jest antydemokratyczne, to jest antykonstytucyjne" - powiedział, dodając, że wszyscy Polacy mają takie same prawa.

Reklama

Według niego, "kampania", w ramach której atakowany jest PiS, ale także ludzie, trwa "co najmniej od przeszło pięciu lat". "Ze skutkami, które skończyły się już jedną wielką tragedią. A teraz mamy tragedię inną, nie chcę powiedzieć, że mniejszą, bo te słowa, że kiedy umiera jeden człowiek, umiera cały świat, są prawdziwe" - powiedział. Według szefa PiS, wydarzenia w łódzkim biurze PiS "to kolejna tragedia, która wynika z tej kampanii".

Jak ocenił Kaczyński, w Polsce "nie ma żadnej praworządności". Dowodem na to są - jego zdaniem - wydarzenia, do których doszło pod krzyżem przed Pałacem Prezydenckim, na które nie reagowali policjanci ani funkcjonariusze ABW. "Policjant ma obowiązek interweniowania w takiej sprawie. Jeżeli nie interweniuje, tzn. że ma odpowiedni zakaz. Ten, kto zakaz wydał, dopuszcza się przestępstwa" - dodał.

Jak mówił Kaczyński, należy spytać, czy wszyscy obywatele mają równe prawo do ochrony. "Krzyż był profanowany, bici byli ludzie, obrażani byli ludzie, kobiety. (...) Miały miejsce fakty bicia, gaszenia papierosów na szyjach modlących się kobiet, miały (...) miejsca takie fakty, jak oddawanie moczu na palące się znicze, które miały uczcić poległych w katastrofie smoleńskiej, w tym szczególnie znienawidzonego prezydenta, byłego dziś, nieżyjącego, ś.p. mojego brata" - podkreślił.

Reklama

Jak mówił, tragedię w Łodzi, "próbowano tu (...) rozwodnić, że to niby pod siedzibą SLD, że to niby nie dotyczyło tej jednej partii, choć przecież ten pan krzyczał głośno, że chce zabić Jarosława Kaczyńskiego, że ma za krótką broń". Kaczyński przypomniał, że demonstracja upamiętniająca półrocze katastrofy smoleńskiej została określona przez część mediów i niektórych intelektualistów "jako faszystowska, 1933 rok, zagrożenie demokracji". Jak mówił, pojawiły się "żądania Trybunału Stanu, żądania nawet wyjścia poza metody demokratyczne".



"Właśnie pan C. (Ryszard C., który zabił pracownika biura PiS) wyszedł poza metody demokratyczne, żeby tylko tym strasznym rzeczom zapobiec. A o co chodzi? O ten potworny lęk przed katastrofą smoleńską, która była gigantyczną kompromitacją III RP, niezależnie od tego, jakie były jej szczegóły" - stwierdził. Jak ocenił, "ta furia która wybuchła w związku z ta demonstracją, ta próba uniemożliwienia, zastraszenia, żeby takie demonstracje się nie powtarzały to był wielki atak na prawdę".

Jak mówił, jeśli Polska chce się rozwijać to "sprawa prawdy" jest "zupełnie elementarna". "I tutaj trzeba mówić nie tylko o politykach, trzeba mówić także o środkach masowego przekazu, o >>szkłach kontaktowych

Jak mówił, "Prawo i Sprawiedliwość i Platforma Obywatelska to są partie o radykalnie odmiennych programach". Według niego, zdefiniowanie podziału na Polskę solidarną i liberalną "to po prostu nazwanie podziału politycznego". "Taki podział w Polsce istnieje" - zaznaczył. "Czy ten podział musi prowadzić do takich napięć, które kończą się katastrofami, kończą się wystawianiem prezydenta na niebezpieczny lot, zamiast wspólnego lotu, wspólnego wystąpienia w tej sprawie prezydenta i premiera, czy tym mordem? (...) Ten podział nie musi tak wyglądać" - powiedział.

"Ale to wymaga przede wszystkim przyjęcia, że to bici i atakowani powinni być traktowani jako ci, których należy przepraszać, a przede wszystkim przestać bić i atakować. A niestety nie widzę w najmniejszym stopniu tej tendencji" - oświadczył. "Nadziei niewiele, ale mimo wszystko próbujmy jednak zmienić Polskę" - zakończył.

W trakcie przemówienia Kaczyńskiego, odezwały się głosy z sali m.in. wicemarszałka Sejmu Stefana Niesiołowskiego. "Ja jeszcze raz przypominam panu, że my nie jesteśmy po imieniu, a kiedyś byliśmy rzeczywiście, ale później się pan stoczył" - powiedział z trybuny Kaczyński do Niesiołowskiego.