Prezydent Bronisław Komorowski, marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna i premier Donald Tusk w sobotę rano przyjechali z niezapowiedzianą wizytą do Łodzi. Złożyli kwiaty i zapalili znicze przed siedzibą PiS, gdzie we wtorek został zastrzelony Marek Rosiak, a Paweł Kowalski został ciężko raniony nożem.
Wiceprezes PiS, eurodeputowany Zbigniew Ziobro przyznał, że chciałby, by doszło do przełomu w polskiej polityce. "Czy to będzie początek? Jest wiele wątpliwości, czy rzeczywiście tak będzie" - powiedział w "Śniadaniu w Trójce".
"Gesty są ważną rzeczą w relacjach międzyludzkich, wtedy, gdy następuje konflikt, gdy dochodzi do sporu. Gest mają swoją wymowę i znaczenie, ale pod jednym warunkiem, że są to gesty pełne treści, a nie są to pozory, które mają ukryć rzeczywiste intencje i wolę takiej lub innej postawy, niezależnie czy mówimy o sporze sąsiadów, o jakiejś awanturze w rodzinie, czy też o konflikcie w polityce" - powiedział Ziobro.
Zaznaczył, że ten konkretny gest - złożenie kwiatów przez prezydenta, premiera i marszałka Sejmu - należałoby odczytywać poprzez "konkretne działania, jakie rządzący dziś w Polsce będą podejmować i w stosunku do tych wszystkich, którzy są w pozycji słabszej w stosunku do rządzących". "Rodzi się pytanie, czy rzeczywiście jest to gest szczery?" - zastanawiał się Ziobro.
Podkreślił, że trzeba ten gest odczytywać również w kontekście tego, co działo się wcześniej. "Wcześniejsze działania i słowa, które padały, nie do końca do mnie trafiały (..) Miałem wrażenie, że trochę jest w tym pewnej dozy raczej teatru; choćby te słynne przeprosiny pana prezydenta Komorowskiego, który bił się przy okazji w cudze piersi. Czy to było szczere? Wiele osób z różnych opcji politycznych z pewnym niesmakiem komentowało tę wypowiedź, a była szansa, by pan prezydent zrobił coś przełomowego - wykonał gest, który zostałby odczytany jako szczery, a nie tylko jako teatralny, czy polityczny. Rodzi się pytanie o to, co się dziś zdarzyło pod biurem łódzkim, czy to jest kwestia odczytywania sondaży, co przecież wielokrotnie miało miejsce w Polsce, polityki miłości, za którą szła pałka?" - mówił Ziobro.
Poseł PO Jarosław Gowin, pytany czy po zabójstwie w Łodzi politycy rzeczywiście dążą do obniżenia poziomu agresji i poprawienia jakości życia politycznego, powiedział, że "przełomu nie ma". "Potwierdzają to między innymi słowa wypowiedziane przed chwilą przez pana ministra Ziobrę". "Wizyta trzech najważniejszych osób w państwie przed biurem, w którym zamordowano niewinnego człowieka to jest akt symboliczny, ale o przełomie można byłoby mówić, gdyby razem z Bronisławem Komorowskim, Donaldem Tuskiem i Grzegorzem Schetyną, pojawił się tam Jarosław Kaczyński, pojawili się liderzy innych partii".
Także doradca prezydenta Henryk Wujec podkreślił, że ważne i dobre jest to, że do takiego gestu doszło, ale - jak zaznaczył - "chęć szukania pojednania musi być z każdej strony". "Nie może to być jednostronne" - zaznaczył.
Pozytywnie złożenie kwiatów ocenił też eurodeputowany SLD Janusz Zemke. "Oceniam gesty w polityce bardzo pozytywnie, bo jednak polityka, tak jak dyplomacja, polega na tym, co się robi, na tym, co się mówi, ale i na pewnych gestach. Ja ten gest doceniam". Jednocześnie mówił, że "prezydent państwa powinien być w swoich gestach dość umiarkowany". "Wszystko powinno mieć rozsądne granice (...) Prezydent powinien być oszczędny w słowach i gestach, bo wtedy mają one swoją wagę" - dodał.
Przełomu w polskiej polityce nie dostrzega też eurodeputowany PSL Janusz Kalinowski. "Nie ma przełomu i niestety trudno się spodziewać, że coś się zmieni" - powiedział. "Już godzinę po zbrodni Jarosław Kaczyński obarczał winą Platformę Obywatelską, a chwilę potem Stefan Niesiołowski kierował Jarosława Kaczyńskiego na leczenie" - powiedział Kalinowski w radiowej "Trójce".