Rokoszanie w PiS nie zawojują samorządów, tam jest jeszcze mniej miejsca niż w Sejmie na budowę nowego ugrupowania. To efekt polityki od lat prowadzonej przez kierownictwo PiS. Ale także innych partii.

Reklama

Partyjna lojalność w gminie

Samorząd jest dla wszystkich partii jedną z najważniejszych instytucji budowania pozycji i politycznego zaplecza. Ale wojna PO z PiS stworzyła nowe zjawisko – samorząd stał się kolejnym frontem politycznej wojny.

Na to zjawisko skarży się prof. Michał Kulesza. Partyjna lojalność i przykazania centrali stają się coraz ważniejszym czynnikiem kreującym lokalną politykę – twiedzi. Wejście w alians z politycznym rywalem jest traktowane jako akt nielojalności. Dlatego gdy nie ma błogosławieństwa partyjnej góry, samorządowcy wolą się nie wychylać.

Jak to wygląda w praktyce, było widać wczoraj, gdy śląskie PiS wycofało zaproszenie dla Joanny Kluzik-Rostkowskiej. To nie decyzja lokalna, ale strategiczna: wyrzucone posłanki mają się w ogóle nie pokazywać w kampanii. Kolejne struktury partii Jarosława Kaczyńskiego odwołują spotkania z byłą posłanką PiS. – Gdyby nie doszło do wyrzucenia Kluzik, osoby przez nią popierane na pewno okazywałyby niesubordynację władzom PiS. A teraz charyzma prezesa jest większa od siły przebicia Joanny Kluzik-Rostkowskiej – mówi politolog Witold Jabłoński.

Ale porządki w PiS zaczęły się wcześniej. W niektórych miejscach, np. w Tarnowie czy na Pomorzu, listy kandydatów były zmieniane w ostatniej chwili. Efektem była rezygnacja szefowej struktur partii na Pomorzu Hanny Foltyn-Kubickiej. A w Tarnowie na miejsce nr 1 trafił młody, ale lojalny Piotr Sak, znany z tego, że jest asystentem posła Józefa Rojka. W Krakowie Zbigniew Ziobro pozbył się z list ludzi Zbigniewa Wassermanna.

Do tego PiS, który od 2007 roku traci kolejne instytucje, szuka w samorządzie miejsca dla ludzi związanych wcześniej z rządem PiS.

Reklama



W Warszawie startują były szef CBA Mariusz Kamiński i jego współpracownicy. Na Śląsku samorządowcy musieli się posunąć, by zrobić miejsce dla protegowanych Zbigniewa Ziobry: Bohdana Święczkowskiego i Grzegorza Ocieczka, byłych prokuratorów i szefów ABW. To podzieliło śląskie PiS.

Nie będzie masowych odejść

Promowani są lojalni, dlatego rokoszanie nie mają szans na wprowadzenie swoich do samorządów. Nawet ci sympatyzujący z buntowniczkami wolą milczeć, aby nie zaprzepaścić szans na wybór. To dotyczy też polityków PiS, którzy rozważają wyjście z klubu – przed wyborami nie będą się wychylać, by nie zaszkodzić swoim protegowanym. Podobne zjawisko wystąpiło w PO. Janusz Palikot, mimo że odszedł z partii, ma złożyć mandat dopiero po drugiej turze wyborów, by z pozycji posła pilnować interesów swoich protegowanych.

Dlatego otwarcie rękawicę liderowi PiS rzucił nie żaden z posłów, ale Marek Cichocki, współpracownik Lecha Kaczyńskiego. Napisał, że nie udało się przekonać Jarosława, iż wartości i cele polityki jego brata można realizować poprzez PiS: „Odwagi, trzeba wszystko budować od nowa” – pisze.

Ale politycy PiS bagatelizują zagrożenie. – Najwyżej w Warszawie ktoś odejdzie. Ale nie będzie masowych przejść, bo nie ma za kim pójść – mówi Wojciech Jasiński.

Tym bardziej że lojalność może być opłacalna. W zamian partie odwdzięczają się tworzeniem programów, które można dostosowywać do lokalnych warunków. PiS tworzy akademię samorządową, oferuje pomoc w uzyskaniu dofinansowania unijnego, pomysły na wspieranie mikroprzedsiębiorczości.

Podobnie postępuje PO, które w niespotykanym dotychczas stopniu chce z ogólnopolskiego poziomu koordynować kampanię wyborczą. Pod hasłem „samorząd daleko od polityki”.