"Największym kosztem będzie to, co przewiduję i mogę przyjmować zakłady, że Janusz Palikot zbuduje partię na dwa, może trzy procent, nie więcej, i nie wejdzie do parlamentu, ale że to my stracimy te dwa - trzy procent" - powiedział Tusk we Włodawie (lubelskie) podczas spotkania z kandydatami PO, startującymi w wyborach samorządowych.
Tusk podkreślił, że Palikot samodzielnie podjął decyzję o odejściu z Platformy, a prawdziwym powodem jego wystąpienia z tej partii była "niezdolność do pracy w zespole, w którym nie każdy może być pierwszy". "Nikt Palikota z PO nie wyrzucił" - zaznaczył Tusk. Tusk mówił, że - jego zdaniem - Palikot zyskał dużą popularność, którą zbyt szybko chciał wykorzystywać. "Okazał się politykiem niecierpliwym, w mojej ocenie też niedojrzałym" - podkreślił premier.
"Żądał, oczekiwał dla siebie pozycji, która - jak sądzę - nie wynikała ani z jego faktycznej pozycji w Platformie, ani z oczach opinii publicznej" - powiedział Tusk. Premier podkreślił, że - wbrew oczekiwaniom Palikota - nie akceptował jego odejścia. "Palikot dopominał się, aby to odejście było jakby za moją akceptacją, taką nie tylko wiedzą, ale zgodą, że to taki trochę wspólny plan, że on się dusi w PO, ale może coś zrobić dla PO, co w przyszłości może się przydać; ja takiej akceptacji nikomu nie dawałam" - zaznaczył.
Tusk dodał, że przez 20 lat w Polsce widział wielu polityków, którzy odchodzili ze swoich środowisk i zakładali nowe partie, ale to udało się tylko jemu samemu."I tylko dla jednego jest usprawiedliwienie, z tych ambitnych, co nie wytrzymywali w swoim środowisku - dla mnie, bo nam się udało, a wszyscy inni robiąc to z reguły psuli to, co inni zbudowali. Dlatego jestem tutaj bez kaca, w sposób chłodny i dość bezwzględny oceniam działania Palikota jako błąd" - powiedział Tusk.