Polityka rządu PO jest aktem daleko idącej samodegradacji statusu Polski - oświadczył w środę szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. Jego zdaniem, wystąpienie szefa MSZ na temat założeń polskiej polityki zagranicznej było "kolejną odsłoną spektaklu propagandowego rządu".Inny poseł PiS Zbigniew Girzyński w imieniu swojego klubu złożył w czasie debaty nad wystąpieniem Radosława Sikorskiego wniosek o odrzucenie informacji szefa MSZ.

Reklama

Błaszczak podkreślił, że w wystąpieniu szefa MSZ "znów padały słowa o zielonej wyspie, ale też sformułowania właściwe dla charakterystycznego stylu ministra Sikorskiego: stylu dorzynania watahy". Szef klubu PiS mówił o porażce rządu w sprawie umieszczenia w Polsce elementów tarczy antyrakietowej. Jak podkreślił, zrezygnowano z tych aspektów polityki poprzedników, które miały wzmocnić nasze związki ze Stanami Zjednoczonymi w ramach NATO.

"Kolejna rzecz - kapitulacja w kwestii zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego i dywersyfikacji źródeł zaopatrzenia w surowce energetyczne" - mówił Błaszczak. Jego zdaniem rząd PO zaniechał działań zapewniających dywersyfikację dostaw z północy i południowego wschodu. "Zrezygnowano z ostrego protestu wobec pomysłu budowy rurociągu Północnego, który - oprócz zagrożeń związanych z pominięciem Polski przy przesyle gazu - poważnie ogranicza dostęp do portu w Szczecinie i Świnoujściu" - powiedział szef klubu PiS.

Jak przekonywał, istnieje techniczna możliwość zagłębienia rurociągu, a Sikorski - mówił Błaszczak - w pewnym momencie zapewniał, że taką decyzję Niemcy podjęli. "Później okazało się to nieprawdą" - dodał."Zawarto skrajnie niekorzystną umowę z Rosją na długoletnie dostawy gazu" - mówił szef klubu PiS. Jak przypomniał, to Sikorski kilka lat temu nazwał rurociąg Północny nowym Paktem Ribbentrop-Mołotow. "Ale jeszcze wtedy nie był pan w mainstreamie, w którym teraz się pan znalazł" - zwrócił się do Sikorskiego Błaszczak.

Jak ocenił, nastąpiło umniejszenie pozycji Polski w relacjach z sąsiadami. "W stosunkach z Niemcami wycofano zastrzeżenia wobec rurociągu Północnego, czy tzw. Widocznego Znaku (...), przystano na status kraju, który funkcjonuje w roli podopiecznego" - mówił Błaszczak. Jak mówił, "wbrew rządowej propagandzie" mówiącej o tym, że mamy znakomite stosunki z Niemcami, to Niemcy zadają rządowi Tuska "najdotkliwsze ciosy w UE".

W tym kontekście Błaszczak powiedział o Pakcie dla Konkurencyjności, który - jak ocenił - służy realizacji koncepcji Europy dwóch prędkości. Szef klubu PiS mówił też o uległości rządu wobec Unii oraz wobec Niemiec. "Obecny kształt UE sprowadza się do coraz wyraźniejszego ustanowienia hegemonii najsilniejszych państw" - zaznaczył Błaszczak. "Polityka rządu PO jest aktem daleko idącej samodegradacji statusu Polski" - powiedział. Jak tłumaczył, przyczynia się do tego odejście rządu od tzw. polityki jagiellońskiej.

Odnosząc się do Partnerstwa Wschodniego, Błaszczak powiedział, że jest to substytut daleko idących planów, zakładających przystąpienie do UE Ukrainy, Gruzji, a także być może Mołdawii. W tym kontekście szef klubu PiS powiedział o "kompletnym blamażu na Białorusi". Jego zdaniem, prezydent tego kraju Alaksandr Łukaszenka zakpił sobie z polityków z Polski, Niemiec i innych krajów.

Reklama

Odnosząc się do priorytetów polskiej prezydencji Błaszczak uznał, że "mamy do czynienia z prawdziwym totolotkiem". Jak argumentował, politycy PO mówią m.in. o ich różnej liczbie, a na stronach internetowych MSZ można zagłosować, jaki priorytet jest najważniejszy. "Szkoda, że nie wie tego sam rząd" - ironizował. Błaszczak skrytykował również prezydenta Bronisława Komorowskiego, który przysłuchiwał się środowej debacie, za "ostatnie zadziwiające inicjatywy, takie jak budowanie pomników bolszewickim najeźdźcom z 1920 roku".

Zarzucił też rządowi "kompromitację i bierność" w wyjaśnianiu przyczyn katastrofy smoleńskiej, a wcześniej "karygodne postępowanie, które doprowadziło do podzielenia obchodów mordu katyńskiego i obniżenie statusu polskiej delegacji z prezydentem na czele". "Kto odpowiada za kpiny z Polski i Polaków zawarte w raporcie MAK (...)?" - pytał Błaszczak. Według niego, jest to polityka zdawania się na dobrą wolę silniejszych partnerów.