Według działaczy PO - w tym szefa parlamentarnego klubu PO Tomasza Tomczykiewicza - Jarosław Kaczyński swą opinią, że "śląskość" jest przypuszczalnie przyjęciem "opcji niemieckiej" mógł popełnić przestępstwo z art. Kodeksu karnego mówiącego o znieważeniu osoby lub grupy ludności z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej lub wyznaniowej.
"To jest interpretacja pana Tomczykiewicza oderwana od rzeczywistości" - skomentował Błaszczak w poniedziałek.
Dodał przy tym, że "składanie doniesień, które nie są oparte na faktach, jest karalne". W ocenie szefa klubu PiS, politycy PO "próbują wykorzystać wypowiedź wyrwaną z kontekstu do walki politycznej". "Zajmowanie prokuratury walką polityczną przez polityków PO uważam za karygodne" - dodał Błaszczak.
Stwierdził też, że "koalicja rządząca Śląskiem - koalicja PO i RAŚ (Ruch Autonomii Śląska - PAP) - i postulowane pomysły przez RAŚ szkodzą spoistości Polski". Błaszczak podkreślił ponadto, że Sąd Najwyższy wydał orzeczenie kwestionujące narodowość śląską.
W opublikowanym w ubiegłym tygodniu raporcie PiS o stanie państwa można m.in. przeczytać, że "niedawno umieszczono, wbrew wyrokowi Sądu Najwyższego z 2007 roku, narodowość śląską w spisie powszechnym; Sąd Najwyższy słusznie bowiem wywiódł, że historycznie rzecz biorąc, niczego takiego jak naród śląski nie ma. Można dodać, że śląskość jest po prostu pewnym sposobem odcięcia się od polskości i przypuszczalnie przyjęciem po prostu zakamuflowanej opcji niemieckiej".
Prezes PiS mówił na sobotniej konferencji prasowej, że w "Raporcie o stanie państwa" jego partia nie wypowiadała się przeciwko śląskości czy kaszubskości, jak zostało to przez niektórych zinterpretowane. "Twierdzenie, że istnieje naród śląski, my rzeczywiście traktujemy za zakamuflowaną opcję niemiecką" - mówił. Zastrzegł jednak, że śląskość i kaszubskość PiS całkowicie "akceptuje i ceni".