W przyszłym tygodniu o listach ma rozmawiać zarząd krajowy PO - do tej pory ich kształt ustalały regiony.
Schetyna pytany w środę w Sejmie, czy spodziewa się "lawiny protestów", powiedział: "To jest początek pisania tych list (...). Mam nadzieję, że dojdzie do jakichś korekt. Chcielibyśmy - i to jest naszą wspólną troską, żeby te listy były jak najlepsze, jak najpełniejsze - żeby osoby, które dają gwarancję dobrych wyników, były jak najwyżej. Jestem przekonany, że tak się stanie".
Na liście kandydatów PO do Sejmu zabrakło miejsca m.in. dla minister ds. równego traktowania Elżbiety Radziszewskiej. Władze regionu łódzkiego zaproponowały jej start do Senatu - Radziszewska nie zgodziła się, bo chce startować do Sejmu - jak wcześniej z "jedynką" w okręgu piotrkowskim. Liczy, że umożliwi jej to zarząd krajowy, zmieniając decyzję regionu.
Iwona Śledzińska-Katarasińska (podobnie jak Radziszewska posłanka z regionu łódzkiego) przyznała w środę, że protestowała przeciwko nieumieszczeniu Radziszewskiej na liście. "Ja dwukrotnie podnosiłam tę kwestię, byłam zaskoczona (...) protestowałam. Jak się dowiedziałam, że nie wyraziła zgody (na start do Senatu-PAP), to oczywiście powiedziałam, że mam nadzieję, iż nie stracimy w wyborach takiej kandydatki" - powiedziała na konferencji prasowej w Sejmie. Śledzińska-Katarasińska oceniła jednocześnie, że decyzja regionu nie jest "dezawuacją" Radziszewskiej. "(Władze regionu) boją się, że tam będzie komuś (innemu) trudniej zdobyć mandat senatorski" - tłumaczyła.
Ze startu z list PO nie rezygnuje Robert Węgrzyn - wyrzucony z partii za wypowiedź o gejach i lesbijkach. W środę zadeklarował w mediach, że zgodzi się nawet na ostatnie miejsce na liście opolskiej, jeśli tylko premier pozwoli mu startować. "Na razie na listach nie jest, jeżeli złoży odwołanie, zostanie ono rozpatrzone, ale sądzę, że po ostatnich wypowiedziach nie zyska akceptacji" - skomentowała wiceszefowa klubu PO Małgorzata Kidawa-Błońska.
Węgrzyn odwołał się od decyzji o wykluczeniu z partii, odwołanie ma rozpatrywać krajowy sąd koleżeński. Przewodnicząca sądu Katarzyna Matusik-Lipiec powiedziała PAP, że zamierza wyznaczyć możliwie szybki termin posiedzenia sądu ws. Węgrzyna.
Wielu polityków PO w nieoficjalnych rozmowach jako przykład potrzebnych korekt podaje przypadek Antoniego Mężydło. Znalazł się on na szóstym miejscu listy toruńskiej, chociaż w poprzednich wyborach otwierał ją (wcześniej zdecydował się przejść do PO z PiS). Sam Mężydło przyznaje, że był trochę zaskoczony szóstym miejscem. Ocenił też, że to "odwet" za to, że w wyborach na szefa regionu poparł Pawła Olszewskiego, a nie Tomasza Lenza. "Myślę, że na szóste nie zasłużyłem. Ale wiedziałem, że mnie źle ocenią władze regionalne - ja nie ukrywałem, że nie jestem zadowolony ani z polityki, którą prowadzą, ani z zachowań - szczególnie, jeśli chodzi o Lenza (Tomasza Lenza-szefa regionu-PAP). Szóste miejsce to trochę daleko" - powiedział w środę Mężydło.
Mimo tego Mężydło odwoływać się od decyzji regionu nie zamierza - przynajmniej na razie. "Jestem człowiekiem Solidarności, jakieś zasady obowiązują. Byłem na tym zebraniu, wiem, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem, więc od czego mam się odwoływać? My zgłosiliśmy sprzeciw przeciwko tej liście, ale ona została przegłosowana. Nie widzę formalnych powodów, dla których miałbym się odwoływać" - podkreślił Mężydło.
Odwołanie do zarządu krajowego zapowiedziała natomiast posłanka z Lublina Joanna Mucha, której przypadło czwarte miejsce na liście PO w tym mieście. "Jedynką" ma tam być Magdalena Gąsior-Marek, której media wypominają, że zasłynęła z wręczenia kwiatów ministrowi infrastruktury Cezaremu Grabarczykowi po tym, jak w Sejmie przepadł wniosek o jego odwołanie.
Odwołanie od decyzji regionalnych struktur chce też złożyć rzecznik klubu PO Krzysztof Tyszkiewicz. Władze partii na Mazowszu umieściły go na siedemnastym miejscu listy warszawskiej.
Inny poseł planujący złożenie odwołania to Łukasz Gibała z Krakowa. Nie znalazł się on na liście Platformy w tym mieście. Odwoła się też poseł Maciej Orzechowski - w poprzednich wyborach startował z czwartego miejsca w Kaliszu, teraz dostał miejsce ósme. Złożenia odwołania nie wyklucza też poseł z Nowego Sącza, wiceszef sejmowej Komisji Gospodarki Andrzej Czerwiński. Jak poinformował PAP, z decyzją wstrzymuje się jednak do zaplanowanego na piątek posiedzenia władz PO w swoim powiecie.
Z kolei na liście w Białymstoku zabrakło miejsca m.in. dla posła Jacka Żalka, który powiedział PAP, że on sam co prawda odwoływać się nie zamierza, ale "koledzy już zapowiedzieli, że się o niego upomną". Swoją nieobecność na liście PO Żalek nazwał "typową egzekucją polityczną". Lokalne media piszą o konflikcie między szefem PO w tym regionie Damianem Raczkowskim, a częścią lokalnych działaczy, którego efektem miało być m.in. nieumieszczenie na liście Żalka - współpracownika Raczkowskiego.
Według nieoficjalnych informacji PAP ze źródeł w partii, politycy niezadowoleni ze swoich miejsc na listach najprawdopodobniej nie zostaną zaproszeni na posiedzenie zarządu, złożą natomiast pisemne odwołania. "Nie ma potrzeby jeszcze podgrzewać atmosfery" - podkreślają rozmówcy PAP z władz klubu PO.
Schetyna zapowiedział, że w przyszłym tygodniu zarząd krajowy zajmie się też sprawą przejścia kilkudziesięciu działaczy PO do PJN-u. "To jest informacja, która mnie zaskoczyła i zasmuciła" - powiedział wiceszef PO.
Nie milkną spekulacje na temat ewentualnych transferów do PO z innych partii. Kidawa-Błońska pytana, czy na listach PO jest miejsce dla polityków PJN, mówi: "Z wieloma posłami PJN mamy podobne poglądy w sprawach gospodarczych, ale wychodząc z PiS nie chcieli z nami współpracować, założyli własną partię. Nie po to zakłada się partię, żeby z niej nie startować. Ja nie wiem, może jeden z polityków PJN znajdzie się na jakichś listach, ale nie ma mowy o tym, że PJN będzie startowała z list PO".
Finalny kształt list wyborczych PO Rada Krajowa tej partii ma zatwierdzić 11 czerwca.