"Od lat jestem politycznie molestowany, ale PJN idzie do wyborów samodzielnie, ja nigdzie się nie wybieram" – zapewnia Paweł Poncyljusz, poseł PJN. Jak zapewnia, Polska Jest Najważniejsza jest partią posiadającą własną tożsamość, ustalającą i realizującą własne zadania – i politycy tego ugrupowania bynajmniej nie rozważają startu z list innych partii politycznych.

Reklama

Jego zdaniem, od przejścia Bartosza Arłukowicza do PO w mediach trwa kampania pt. "a gdzie PJN, a kto gdzie idzie i do jakiej partii". "To jest najskuteczniejsza metoda takiego rozrywania i rozbierania na części PJN. Obawiam się, że propozycje dla poszczególnych posłów będą w sytuacji, kiedy się okaże, że to już jest nie do rozbicia, że nie da się nas zdezawuować" – podkreślił.

"Takich rozmów, kiedy wychodzę gdzieś i przechodzę gdzie indziej, odbyłem i politykami wiele, i z wyborcami, poprzez Facebook, poprzez internet. Zawsze muszę się tłumaczyć, że nie jestem wielbłądem" – dodał.

Poncyljusz komentował również sytuację w swojej partii. Jak podkreślił, posłowie należący do PJN wyrazili swoją opinię jednoznacznie: mają zamiar iść do wyborów pod swoim szyldem i nie zamierzają się z tego wycofać. "Natomiast jeśli chodzi o Adama Bielana – tak się stało, ja ubolewam nad tym, sprawa jest zamknięta. Adam Bielan moim zdaniem, dzisiaj jest taką postacią tragikomiczną, to jest jego wybór" – stwierdził poseł.

Skomentował też zarzuty Bielana wobec PJN o "bycie przystawką PO". "Ja pamiętam, kto na spotkaniach na początku powstania PJN-u domagał się natychmiastowych rozmów z liderami Platformy Obywatelskiej, więc niech cisza zapadnie nad tą trumną, bo akurat osoba, która to mówi, najmniej ma tytułu do prezentowania się jako "ultrapisior" w tej chwili. Ja rozumiem, że Zbigniew Ziobro czy Adam Hofman mają oko na tego syna marnotrawnego, który założył włosienicę i teraz musi wygadywać różne rzeczy po to, żeby zaskarbić sobie zaufanie Jarosława Kaczyńskiego, bo wie dobrze, że koledzy na niego przychylnym okiem w PiS-ie patrzeć nie będą" – podkreślił.