PiS domagało się odwołania Kopacz m.in. za "szerokie otwarcie bramy do prywatyzacji szpitali". Za poparciem wniosku PiS opowiedziało się 141 posłów, przeciwnych było 248, a 12 wstrzymało się od głosu.
"Źle się stało, bo ustawy zaproponowane przez minister Kopacz, przyjęte przez Sejm i podpisane przez prezydenta Bronisława Komorowskiego, powodują wykluczenie ze świadczeń medycznych znacznej części obywateli; tych, których nie będzie stać na zakupienie usług medycznych" - powiedział PAP szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. Jak zaznaczył, jest to "bardzo ponura perspektywa".
Jego zdaniem "bardzo dziwne" było zachowanie klubu SLD, który - poza kilkoma posłami - nie wziął udziału w głosowaniu. "Chyba liczy na koalicję z PO i stąd takie zachowanie" - ocenił szef klubu PiS. "Sojusz przedłożył swoje interesy ponad interesami pacjentów" - ocenił Błaszczak.
Zwrócił uwagę, że wniosek o odwołanie Kopacz PiS złożyło już po raz drugi. "Reagujemy wtedy, kiedy wprowadzane jest prawo, które powoduje szkodę dla znaczącej części obywateli, tak jest i w tym przypadku. Trudno mieć do nas pretensje, że bronimy, tych, którzy zostaną wykluczeni ze świadczeń medycznych, a tak będzie w przypadku osób średnio i gorzej sytuowanych" - powiedział. Jak dodał, postawa PiS jest w tej kwestii "zdecydowana i jednoznaczna".
Poseł PO, zasiadający w Komisji Zdrowia, Maciej Orzechowski ocenił w rozmowie z PAP, że wniosek PiS o odwołanie Kopacz miał charakter wyborczy. Zwrócił uwagę, że był on w zasadzie powtórzeniem poprzedniego wniosku z 2008 r. "Nie pojawiły się żadne nowe zarzuty, były to te same obsesje PiS dotyczące rzekomej prywatyzacji służby zdrowia" - powiedział.
Wypowiedź Błaszczaka, że głosowanie nad wnioskiem w sprawie Kopacz pokazało, że SLD zmierza ku koalicji z PO, Orzechowski nazwał absurdalną. "Może SLD zdał sobie sprawę, że zarówno sam wniosek jak i argumenty w nim zawarte są absurdalne" - powiedział poseł Platformy. Według niego, "być może Sojusz nie chciał się wpisywać we frazeologię PiS, ale też z drugiej strony nie chciał w żaden sposób popierać jawnie minister Kopacz".
Zdaniem Orzechowskiego, była to "pewna niekonsekwencja, dlatego że kilka ustaw z pakietu ustaw zdrowotnych - na przykład o informacji w ochronie zdrowia - zyskało wcześniej poparcie SLD".
Jak zaznaczył Orzechowski, podczas debaty w Sejmie PO wykazała, że "kolejki do świadczeń zdrowotnych zmniejszyły się w porównaniu do roku 2007 r. a nakłady na ochronę zdrowia wzrosły w tym czasie o 20 mld zł". "Więc argumenty opozycji były bezpodstawne" - dodał.
Z odrzucenia wniosku PiS cieszy się też Eugeniusz Kłopotek (PSL). W jego ocenie opozycja, składając kolejny wniosek o wotum nieufności wobec ministra w rządzie PO-PSL, prowadzi kampanię wyborczą. Kłopotek przewiduje, że przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi pojawią się następne żądania odwołania ministrów.
"Myślę, że ten serial się nie skończy. On będzie jeszcze trwał; jest jeszcze kilku ministrów, co do których można takie wnioski składać" - powiedział PAP. Jego zdaniem ostatecznie to wyborcy przy urnach rozliczą zarówno koalicję jak i opozycję z czterech lat pracy. "Naszych ministrów koalicyjnych do końca tej kadencji na pewno będziemy bronić, nie będziemy pomagać opozycji" - zapewnił Kłopotek.
Również Marek Balicki (SLD) uważa, że wniosek PiS był elementem kampanii wyborczej. Jego zdaniem nie miał żadnego sensu, ponieważ został złożony tuż przed końcem kadencji rządu, "w czasie, kiedy tak naprawdę rozpoczęła się już kampania wyborcza i kiedy wyborcy mogą oceniać rząd i poszczególnych ministrów".
"Dlatego SLD nie brał udziału w tym głosowaniu, bo to była wyłączenie awantura polityczna i wojenka pomiędzy dwiema partiami prawicowymi, kto głośniej krzyczy, kto kogo zręczniej przezwie" - powiedział. Balicki zaznaczył, że Sojusz ma własną ocenę blisko czterech lat pracy minister Kopacz. Zapowiedział też, że za około trzy tygodnie SLD przedstawi własny program w zakresie ochrony zdrowa. (PAP)