Szef klubu PJN tłumaczy, że jego słowa wypaczono.
W środę w RMF FM Poncyljusz o byłej już przewodniczącej PJN Joannie Kluzik-Rostkowskiej powiedział: "Myślę, że jak opadną emocje, to też będzie można na bazie przypadku Joanny analizować takie case study - kobiety w polityce, bo to się łatwo mówi, to jest wiele postulatów na zasadzie dopuśćmy kobiety, wprowadźmy parytety, a potem są dzieci, są pewne obowiązki dnia codziennego (...) kobiety, kiedy mają dzieci w wieku szkolnym, w polityce mają bardzo trudno i zresztą Joanna jest tego najlepszym przykładem. Mogą sobie na to pozwolić kobiety, które już są spełnione zawodowo, macierzyńsko, mają dorosłe dzieci".
"To mało elegancka wypowiedź" - mówiła na konferencji prasowej w Sejmie Agnieszka Pomaska (PO), jak sama podkreśla, mama 6- miesięcznej córeczki.
Posłance wtórowali jej klubowi koledzy - Artur Gierada i Krzysztof Brejza. Przekonywali, że wychowanie dziecka jest obowiązkiem zarówno ojca, jak i matki, a macierzyństwo nie może oznaczać "zamknięcia kobiety w złotej klatce", co - jak mówili - dotyczy nie tylko kobiet-polityków.
"Przeciwstawiamy się dziewiętnastowiecznemu, skostniałemu językowi w przestrzeni publicznej, warunkującemu aktywność kobiety tym, czy odchowała już dziecko" - podkreślił Brejza.
Politycy PO przypomnieli, że w ramach wprowadzonej przez Platformę polityki prorodzinnej wprowadzono m.in. tzw. urlopy tacierzyńskie, a także uchwalono ustawę żłobkową.
Z kolei Joanna Kluzik-Rostkowska skomentowała słowa Poncyliusza w rozmowie z "Gazetą Wyborczą"
"Jestem w klubie, wycofałam się tylko z funkcji. I nie dlatego, że mam trójkę dzieci. Kierując się tą logiką Poncyljusz i Kowal też powinni się wycofać ze sprawowanych funkcji, bo "każdy z nich ma po jednym dziecku więcej, niż ja" - powiedziała była szefowa PJN.
"Żądam deklaracji od obu, że albo się podają do dymisji, albo muszą otwarcie przyznać, że są beznadziejnymi rodzicami. Skoro godzenie obowiązków zawodowych z rodzinnymi, jest tak trudne, co podobno miał pokazać mój przykład, to obaj albo z góry zakładają, że będą beznadziejnymi szefami, albo są beznadziejnymi rodzicami" - oświadczyła polityk.
Kluzik-Rostkowska dodała też, że zdziwiło ją zachowanie Poncyljusza. "To jest sprowadzanie mojej roli jako szefa partii i szefa klubu do takiej roli matki z rozwianym włosem, która gdzieś pędzi między kuchnią, zeszytami a partią w budowie. (...) między nami był spór merytoryczny, jak partią zarządzać, a teraz okazuje się, że te dzieci mam ja i tylko mi one przeszkadzają, a innym nie" - stwierdziła polityk.
Poncyljusz w późniejszej rozmowie z PAP wyjaśniał, że "odbiór tego, co powiedział, został wypaczony". "Ja powiedziałem jedną rzecz - że kobietom z dziećmi w wieku szkolnym jest bardzo trudno w polityce. I druga rzecz - co też widzę, bo wiem z kim się spotykam teraz w ramach PJN - że bardzo wiele kobiet dołącza do polityki w momencie, kiedy są spełnione macierzyńsko i zawodowo. Wtedy im o wiele łatwiej jest funkcjonować" - tłumaczył.
"Oczywiście, są różne przypadki, ale ja wiem, jak wygląda moja rodzina. Nie wyobrażam sobie, by w mojej rodzinie, moja żona i ja żebyśmy mogli jednocześnie działać politycznie" - powiedział. Jak zaznaczył, zdaje sobie sprawę, że są rodziny, które dają sobie z tym radę.
Podkreślił, że zgadza się z tym, że za wychowywanie dzieci odpowiedzialni są oboje rodzice. "To jest prawda i nie dyskutuję z tą tezą" - zaznaczył.
Komentarze(66)
Pokaż:
Nie czuję do nikogo nienawiści ale ideologia PIS-u i J. Kaczyńskiego mi nie odpowiada, chamstwo i obrzucanie obelgami również...
cyt. " jeżeli jej mąż ... dał jej wolną rękę w sprawach zawodowych"
Koleś, nie zauważyłeś?, czasy się zmieniły, to mąż i zona odpowiadają za wychowanie dzieci - mogą dojść lub nie dojść do porozumienia, ... żona na ślubie kościelnym nie wypowiada już formuły ... ' i będę posłuszna mężowi""""
Ale sprzeciw wobec poprawek wyrazili rozmaici "progresywni" samobójcy, między innymi słynna z innych obciachów pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania Elżbieta Radziszewska. W jej opinii poprawka ta jest "niewłaściwa pod każdym względem". Zwróciła uwagę, że nałożyłaby ona na urzędników obowiązek weryfikacji orientacji seksualnej, co w praktyce mogłoby się okazać niemożliwe, tym bardziej, że - jak przypomniała - są to wrażliwe kwestie, o które nie wolno nikogo pytać.
oooooooooo
To jest jednak chory kraj!
Okazuje się, że nikogo nie wolno pytać o to, czy jest pedałem, ale pedałom wolno o tym trąbić nam wszystkim do ucha i się naprzykrzać ze swoimi wiecznymi pretensjami do nadzwyczajnych przywilejów i z innymi fanaberiami w rodzaju wszelakich parad, demonstracji i agresywnych stowarzayszeń!
Ale dziecko jest na ogól pochodną naturalnego związku między kobietą i mężczyzną!
Więc jeśli dwóch pedałów chce mieć dziecko i zażywać wszystkich związanych z tym przyjemności, wzruszeń i zmartwień oraz ponosić wszystkie związane z posiadaniem dzieci konsekwencje i odpowiedzialność - to niech sobie spróbują to dziecko spłodzić!
A jak nie potrafią - to niech spadają na drzewo!
We wszystkich systemach prawnych funkcjonuje pojęcie rodzica biologicznego, które jest zawsze nadrzędne w stosunku do rodziny zastępczej, chociaż taka rodzina bywa niekiedy uznana za zło konieczne!
Przy czym zawsze powinna to być jednak WŁAŚNIE RODZINA, a więc rodzice, którzy już mają swoje dzieci i którzy wychowując te dzieci przez czas jakiś udowodnili, że są w stanie się ze swych rodzicielskich powinności wywiązać, a "nowe" dziecko znajdzie tam opiekunów i towarzyszy!