Antoni Macierewicz (PiS) zarzucił w czwartek premierowi Donaldowi Tuskowi i szefowi MSZ Radosławowi Sikorskiemu powierzenie odpowiedzialności za organizację wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu "jednemu z z najgroźniejszych agentów SB". "Biała księga" zarzuca powierzenie osobie o przeszłości agenturalnej odpowiedzialności za organizację wizyty 10 kwietnia 2010 roku. Chodzi o ambasadora tytularnego Tomasza Turowskiego, którego IPN podejrzewa o zatajenie związków ze służbami specjalnymi PRL.

Reklama

Macierewicz stwierdził, że za ten fakt odpowiadają bezpośrednio premier i szef MSZ. "Obu tym osobom widać odpowiadało to, że za bezpieczeństwo odpowiada jeden z najgroźniejszych agentów Służby Bezpieczeństwa" - powiedział poseł PiS. Polityk nie ma też wątpliwości, kto jest naprawdę odpowiedzialny za katastrofę.

"Współodpowiedzialność rządu Donalda Tuska oraz ministrów Jerzego Millera (MSWiA), Bogdana Klicha (MON), Tomasza Arabskiego (szef Kancelarii Premiera), Radosława Sikorskiego (MSZ) i Ewy Kopacz (MZ), a także gen. Mariana Janickiego (szef Biura Ochrony Rządu) i innych osób" - stwierdzono podczas prezentacji "białej księgi", przygotowanej przez zespół parlamentarny badający przyczyny katastrofy smoleńskiej, kierowany przez Antoniego Macierewicza (PiS).

Jednym z pierwszych zarzutów jest "niezapewnienie Polsce bezpiecznych samolotów dla VIP-ów i uzależnienie od sprzętu poradzieckiego". Szef parlamentarnego zespołu badającego katastrofę smoleńską powiedział, że przy organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu doszło do "karygodnych zaniechań", jakie nie miały miejsca w historii.

Reklama

Macierewicz podkreślał, że "zaniechania w sferze bezpieczeństwa" związane z wyjazdem prezydenta 10 kwietnia 2010 roku muszą mieć swoje konsekwencje prawne."Złamano wszystkie zasady związane z obowiązkiem zapewnienia bezpieczeństwa prezydentowi i najważniejszym osobom w państwie. Nieomal każda z tych osób, które leciały tym samolotem powinna mieć ochronę, a w konsekwencjach nie miała żadna" - stwierdził poseł PiS.



W "białej księdze" padają zarzuty naruszenia konstytucji przez prezydenta i rząd. Politycy PiS za niedopuszczalny uznają m.in. tryb przejęcia obowiązków głowy państwa przez ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego.

Reklama

Według autorów "białej księgi", Komorowski przejął 10 kwietnia 2010 r. obowiązki głowy państwa, "nie czekając na dowody śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego, co było złamaniem konstytucji RP".

"Nadal nie jest znane pochodzenie oraz tryb i czas otrzymania wiarygodnej informacji o śmierci pana profesora Lecha Kaczyńskiego - prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, po otrzymaniu której Pan Bronisław Komorowski - Marszałek Sejmu rozpoczął 10 kwietnia 2010 roku wykonywanie obowiązków Prezydenta RP" - głosi dokument.

"Biała księga" mówi też, że po katastrofie przedstawiciele rządu Donalda Tuska, współdziałając ze stroną rosyjską, podjęli szereg decyzji utrudniających prowadzenie polskiego postępowania wyjaśniającego przyczyny i okoliczności tej katastrofy.

Według autorów "białej księgi", polski rząd zawarł umowę, w wyniku której Polska odstąpiła od badania katastrofy na podstawie porozumienia z 1993 roku i przyjęła do wiadomości zarządzenie premiera Rosji Władimira Putina z 13 kwietnia 2010 roku. Zgodnie z tym zarządzeniem, to Międzypaństwowej Komisji Lotniczej (MAK) powierzono rosyjskie badanie przyczyn katastrofy na podstawie załącznika nr 13 do konwencji chicagowskiej.

"Sposób zawarcia tej umowy międzynarodowej przez Donalda Tuska stanowi delikt konstytucyjny, gdyż był niezgodny z polskim prawem, w tym z Konstytucją RP" - oceniają autorzy "białej księgi".

Za delikt konstytucyjny autorzy raportu uznają też zmianę 27 kwietnia 2010 r. rozporządzenia MON w sprawie organizacji oraz zasad funkcjonowania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, poszerzającą kompetencje premiera.

"Na podstawie tego rozporządzenia powołano Komisję Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (tzw. komisję Millera), która jednak w świetle obowiązującego Prawa lotniczego nie ma prawa do badania katastrofy smoleńskiej od chwili rezygnacji z porozumienia z 1993 roku jako prawnej podstawy badania katastrofy" - czytamy w "białej księdze".



Antoni Macierewicz powiedział podczas prezentacji drugiej części "białej księgi" dotyczącej katastrofy smoleńskiej, że szef MON Bogdan Klich nie dopełnił ciążących na nim obowiązków. Zarzucił mu m.in. rezygnację z zakupu nowych samolotów dla VIP-ów.

Według autorów "białej księgi" głównym zaniechaniem ministra Klicha była rezygnacja z przetargu na nowe samoloty dla VIP-ów. W raporcie PiS napisano, że dowódca sił powietrznych gen. Andrzej Błasik w ciągu trzech lat jedenastokrotnie wskazywał na fatalny stan floty samolotów 36. pułku i domagał się od ministra obrony narodowej zakupu nowych maszyn.

"Ten generał, na którego próbowano zrzucić winę za tę tragedię systematycznie dobijał się u swojego ministra, żeby zapewnić bezpieczną flotę, żeby zrealizować przetarg przygotowany przez Aleksandra Szczygło, bo samoloty poradzieckie są po prostu niesprawne, są zawodne i zagrażają życiu osób, które są nimi przeważone. Zlekceważono to" - dowodził Macierewicz.

Według autorów "białej księgi", szef MON nie zakupił nowych samolotów, mimo, że w jednym z dokumentów stwierdził, że flota 36. pułku nie gwarantuje bezpieczeństwa przewozów VIP-ów. "Ta decyzja została wydana na półtora miesiąca przed tragedią smoleńską" - dodał Macierewicz.

W drugiej części "białej księgi" PiS krytykuje Klicha także za to, że doprowadził do powierzenia remontu samolotu TU-154 M nr 101 zakładom Olega Deripaski "Aviakor" w Samarze. Po tym remoncie - przekonuje - wystąpiły w samolocie liczne groźne awarie.

Macierewicz powiedział, że podczas weryfikacji po remoncie jednoznacznie stwierdzono, że niesprawny jest m.in. system łączności satelitarnej.

"Za te właśnie działania, za te niedopatrzenia, za zlekceważenie bezpieczeństwa, odpowiedzialny jest bezpośrednio minister obrony narodowej" - podsumował poseł PiS.