Poseł powiedział PAP, że z informacji przekazanych mu przez dyrektorkę biura, wynika, iż nic nie zginęło, ale są ślady świadczące o przeglądaniu szuflad i dokumentów.

"W biurze trzymam pisma z interwencjami w sprawach różnych osób oraz dokumenty związane z działalnością partii i przygotowaniami do kampanii wyborczej. Nie są to tajne materiały, ale można je uznać za w pewnym sensie poufne" - powiedział w rozmowie z PAP Gawłowski.

Reklama

Dodał, że jest bardzo zaskoczony włamaniem i wyklucza motyw rabunkowy, bo w biurze był laptop, komputery stacjonarne i prawie 200 zł w gotówce, a żadnej z tych rzeczy intruz nie zabrał.

"Jestem ciekaw, jaką motywację miał włamywacz, nie chcę jednak kierować żadnych oskarżeń" - podkreślił Gawłowski.

Rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie Przemysław Kimon powiedział PAP, że włamanie zgłoszono w środę rano. Technicy dokonali już oględzin biura i zabezpieczyli pozostawione tam przez włamywacza ślady. Policjanci użyli też psa tropiącego, ale efektów jego pracy nie ujawniają.

Ze wstępnych ustaleń wiadomo, że włamywacz dostał się do biura poselskiego przez okno, a podczas obchodu pomieszczeń uszkodził jedne drzwi.

To nie pierwsze włamanie do biura poselskiego w Koszalinie. W czerwcu 2009 r. złodziej uszkodził zamek w drzwiach filii biura prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i skradł laptopa wartego 4,5 tys. zł. Komputer nie był osobistym laptopem prezesa PiS, a jedynie znajdował się na wyposażeniu biura. Włamywacza nie ujęto, policja umorzyła sprawę.