"Polska będzie płacić, żeby ratować bogatsze od siebie kraje. To jest niezrozumiałe. To jest sprzeczne z naszym interesem. Nakładamy na sobie dużo obowiązków dotyczących rygorów budżetowych bez jakichkolwiek praw i gwarancji" - powiedział w piątek PAP rzecznik PiS Adam Hofman.

Reklama

"David Cameron i premierzy innych krajów zrozumieli, jak się walczy o swój interes, a Donald Tusk bez jakichkolwiek negocjacji uznał, że bierze, co dają, bez zastanawiania się" - powiedział.

Poseł PiS Witold Waszczykowski uznał z kolei, że obecnie mamy do czynienia z "wielką kakofonią" ocen szczytu. Dodał, że na razie nie są znane kluczowe szczegóły. "Od nich bardzo dużo zależy. Jeśli mówimy, że Unia ma dyscyplinować budżety państw, trzeba wiedzieć w jakim zakresie: czy budżety narodowe będą tylko opiniowane przez Komisję Europejską, czy Europejski Bank Centralny, czy będą jednak próby korygowania budżetów. Wtedy mielibyśmy ingerencję w prerogatywy rządu. Trudno by było na to się zgodzić" - powiedział Waszczykowski PAP.

"Premier Tusk zadeklarował, że Polska przystąpi do tych porozumień. W jakim charakterze? Co będziemy z tego mieli? Czy będziemy tylko obserwatorem w dyskusjach? Jeśli deklarujemy, że działamy według zasad strefy euro, to jakim kosztem pozbywamy się możliwości elastycznego reagowania na sytuację finansową i gospodarczą?" - pytał poseł PiS.

Waszczykowski powiedział, że dziwi się, iż w sprawie sytuacji w Unii nie zostało jeszcze zwołane posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. "Jeżeli sytuacja jest tak groźna, to gdzie jest prezydent i Rada Bezpieczeństwa Narodowego, której prezydent używał do daleko mniej istotnych kwestii?" - mówił.

Za "bardzo negatywne" uznał dotychczasowe efekty szczytu państw UE poseł PiS Krzysztof Szczerski. W jego opinii, decyzja Polski - by przyłączyć się do nowej umowy fiskalnej - "usankcjonowała podział Europy na Europę dwóch prędkości". Przypomniał, że nasz kraj zawsze domagał się Unii spójnej i solidarnej. "Teraz przyłączamy się do dzielenia Unii na dwie grupy" - powiedział PAP.



Reklama

"Polska tę decyzję podjęła, czy Donald Tusk tę decyzję podjął za nic. Nie dość, że do tego nowego paktu się przyłączamy, będziemy brać na siebie obowiązki, które wynikają z członkostwa w tym pakcie, bez praw do decydowania o strefie euro, bo nie będziemy mieć prawa głosu w strefie euro, to jeszcze do tego dopłacimy" - mówił Szczerski.

"Zdaje się, że pan premier sobie w ogóle nie zdawał sprawy z tego, jak jego głos jest rozstrzygający, jak bardzo mógł wysoko negocjować w trakcie tego wieczoru. Bo de facto to, do której grupy się przyłączy Polska, miało naprawdę znaczenie bardzo ważne dla przebiegu tych negocjacji. Premier z góry założył, że Polska będzie stać przy propozycji francusko-niemieckiej, za co niczego nie uzyskał" - ocenił.

Pytany, jakie kroki w Sejmie zamierza podjąć PiS w związku z tą decyzją, odparł: "Przede wszystkim musimy do tego doprowadzić, by ta umowa była uznana za umowę przenoszącą prawa suwerenne organów władzy państwowej na poziom ponadnarodowy. A w takim razie będzie to umowa, która będzie wymagała 2/3 głosów".

Na pytanie, jak PiS zamierza do tego doprowadzić, odparł: "Będziemy przekonywać oczywiście, a także mobilizować opinię publiczną do tego, by nie gwałcić w jednoznaczny sposób prac parlamentarnych i po prostu nie wymuszać na Sejmie zgody w trybie innym, niż przewidział art. 90 (konstytucji)".

Zgodnie z konstytucją, Polska może na podstawie umowy międzynarodowej przekazać organizacji międzynarodowej lub organowi międzynarodowemu kompetencje organów władzy państwowej w niektórych sprawach. "Ustawa, wyrażająca zgodę na ratyfikację takiej umowy międzynarodowej jest uchwalana przez Sejm większością 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz przez Senat większością 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów" - brzmi art. 90.

Po całonocnych negocjacjach przywódcy UE zakończyli w piątek nad ranem rozmowy na szczycie bez porozumienia ws. zmiany traktatu UE. Zdecydowali, że nowe zasady dyscypliny finansów publicznych mają być wdrożone umową międzyrządową 17 państw eurolandu oraz kilku innych, w tym Polski. Za brak kompromisu 27 państw UE obwiniany jest Londyn.