Polakom nie udało się uzyskać w instytucjach UE znaczącej liczby wysokich stanowisk urzędniczych. Choć uderza to w nasze interesy w Unii, rząd nie docenia znaczenia tej dyskryminacji i nie walczy z nią - stwierdza "Rzeczpospolita". Jak wylicza gazeta, stosując obiektywne miary powinno nas być podobnie dużo jak Hiszpanów. Ale odstajemy w urzędniczej reprezentacji - w KE na średnich szczeblach jest 709 Hiszpanów i 56 Polaków. Na poziomie dyrektorskim ta proporcja wynosi 58 do 14, a na szczycie drabiny 4 do 1.
Państwa członkowskie szkolą i wspierają swoich urzędników w Brukseli, by potem pilnowali w interesie swojego kraju unijnej legislacji - zaznacza "Rz". Dziennik przypomina, że premier Donald Tusk pytamy w 2010 r. o udział Polaków w tworzonej unijnej dyplomacji, odparł: Nie jestem biurem pośrednictwa. Nie jest moim zadaniem znalezienie miejsc pracy dla maksymalnej liczby urzędników.
Przykład idzie z góry i skoro dla szefa rządu polscy urzędnicy w Brukseli nie są wartością, to trudno, żeby zajmował się tym szef MSZ Radosław Sikorski czy polski ambasador przy UE Jan Tombiński - podkreśla "Rz".
Komentarze (24)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszei zachecam normalnych ludzi do tegoz samego. Czy PO-wiec to nienormalny ?
Odp.: albo zlodziej albo chory na glowe. TEPIC KANALIE BO POLSKA ZGINIE
Może mało stanowisk, to ich dla nich nie ma . Ponadto niech się uczą, to może coś z nich wyrośnie na pociechę wszystkim. Podstawa to znajomość języków i procedur oraz doktryny i działania w interesie wspólnoty , a nie zaścianka. Polska nie jest pełnoprawnym członkiem , bo niema unii monetarnej, ponadto jest słaba ekonomicznie . Podstawa to unia monetarna, wtedy będzie ściślejsza współpraca i może znajdą się również stołki dla spragnionych awansu w strukturach.
...dla innych. Dla siebie, to już inna sprawa. Wtedy się powoła na wszystkich innych i wyduka łamaną angielszczyzną, że jemu coś się należy.
A przed było tak pięknie, się wódz zmęczył nicnierobieniem...
To jego "firmowa" POstawa w stosunku do zagranicy.
Natomiast wersja "krajowa" to arogancki, zakłamany, krzykliwy pyszałek, co nic nie POtrafi POza oPOwiadaniem bredni o "szufladach", "zielonych wyspach", " Irlandiach" i tym POdobnych głuPOtach, serwując w zamian za to, mega drożyzną i "fachowców" z POziomu piaskownicy na ministerialnych stołkach.
A odesłanie POLSKICH obywateli w czasie wystapienia w POLSKIM SEJMIE na Kreml, dokładnie POkazuje, gdzie znajduje się jego głowa.
PO co nam taki premier ??? To jest właśnie "TO" kluczowe pytanie na które każdy powinien sobie sam odpowiedzieć...
Średnio ok. 100 mld zł rocznie jest wyprowadzanych z Polski przez zagraniczne firmy działające w naszym kraju, to znaczy, że przez 21 lat nie zainwestowano tych pieniędzy w Polsce.
Kraje dzielą się na państwa uzależnione od innych i kraje, od których inne są zależne. Wiele mówi pod tym względem liczba zagranicznych banków w poszczególnych państwach. W Niemczech ten udział wynosi 5 procent, we Francji i Holandii - 10 proc., we Włoszech - 9 proc., w Danii - 19, a w Austrii - 21. Tymczasem całkowicie odwrotny jest ten stosunek w krajach postkomunistycznych.
W Albanii wynosi on 93 proc., w Czechach - 96 proc., na Węgrzech - 94 proc., a w Polsce - 88 procent. Nawet w Ameryce Południowej ten udział jest o wiele mniejszy, w Argentynie wynosi 25 proc., w Boliwii - 38 proc., a w Chile - 32 procent.
Warto też podać przykład innych państw rozwijających się. W Indiach np. zagraniczne banki mają 5-procentowy udział w rynku finansowym, w Turcji - 4, a w Chinach... 0 procent.
Są dwie najbardziej dochodowe dziedziny prowadzenia działalności gospodarczej: bankowość i wielki handel, określane jako "złote jabłka". Obie te dziedziny zostały w Polsce prawie całkowicie opanowane przez kapitał zagraniczny.
Podobnie na 100 największych przedsiębiorstw jest tylko 17 polskich. Bez radykalnej zmiany USTROJU możliwość dojścia w krajach eksploatowanych do poziomu życia w krajach eksploatujących, a takim są w stosunku do Polski przede wszystkim Niemcy, jest nierealna.