Taki premier jak ja byłby potrzebny dopiero w sytuacji dramatycznie kryzysowej. Ale nie życzę tego ani Polsce, ani sobie - mówi "Gazecie Wyborczej" Aleksander Kwaśniewski. Zanim do tego dojdzie, były prezydent sugeruje PO, co może zrobić, by odzyskać poparcie. Po pierwsze zmiany personalne w rządzie. Rekonstrukcja rządu jest niezbędna. Część ministrów nie jest w stanie podołać wyzwaniom, zwłaszcza ci nowi. Jarosław Gowin wykorzystał czas ministrowania do zbudowania swojej pozycji politycznej, ale w wymiarze sprawiedliwości nie ma dokonań, a Bartoszowi Arłukowiczowi powierzono zadania ponad jego siły - komentuje.
Jego zdaniem ten rząd w codziennym zarządzaniu jest słaby, w nic nie zaangażował się na tyle, by jakąś rzecz skończyć, decyzje są często spóźnione. Jednocześnie przyznaje, że obecny gabinet nie ma alternatywy. W dodatku alternatywa po prawej stronie jest dla mnie nie do przyjęcia, a po lewej - nie może powstać - mówi gazecie Kwaśniewski. Twierdzi też, że ani najnowsze sondaże, ani afera Amber Gold nie pozbawią Tuska władzy. Zrobić to może dopiero kryzys gospodarczy. Uważa jednak, że nawet recesja nie musi skończyć się przedterminowymi wyborami. PO może zastosować model brytyjski i zmienić lidera.
Komentarze(157)
Pokaż:
Ugrupowanie Palikota głoszące skrajnie lewackie hasła zyskuje dziś niewiarygodne poparcie medialne, łącznie z pompowanymi sondażami. Dzieje się tak dlatego, że najprawdopodobniej Palikot ma mocne odniesienia do zachodnioeuropejskich ugrupowań Nowej Lewicy.
Aby dokonać w Polsce rewolucji kulturalnej, konieczne jest funkcjonowanie w parlamencie partii jednoznacznie głoszącej hasła proaborcyjne i prohomoseksualne.
SLD, ze względu na swoje obciążenia postkomunistyczne, przestał nadawać się do realizacji tych rewolucyjnych idei. "Nowoczesny" Palikot - jak najbardziej.
Dla środowisk ideowych spod znaku "Gazety Wyborczej" czy TVN skupienie rozlicznych środowisk wokół ojca Tadeusza Rydzyka zdefiniowane zostało jako potworne zagrożenie. Media te walczą bowiem o rząd dusz w imię idei charakterystycznych dla kręgów zachodnioeuropejskiej Nowej Lewicy. Starały się one sprowadzić Radio Maryja do roli tzw. moherów, a więc do wymiaru jakichś bliżej nieokreślonych grup "ksenofobicznych", "zacofanych".
Tymczasem realne prześladowanie związane ze sprawą nieprzyznania koncesji Telewizji Trwam skupiło wokół ośrodka Radia Maryja ogromną rzeszę ludzi. W obozie lewicowym musiano dojść do wniosku, że najważniejsza walka, walka o rząd dusz, zaczyna zmierzać do klęski. W ten sposób urealnia się najgorszy sen Adama Michnika - reaktywacja kulturowa narodowo-katolickiej, przedwojennej Polski.
Środowisko "Gazety Wyborczej" zdaje sobie sprawę, że Radio Maryja i Telewizja Trwam nie ograniczają się do oddziaływania na politykę polską. Chodzi o obronę podstaw kultury katolickiej, chrześcijańskiej moralności na wszystkich piętrach życia ludzkiego. Długoletnie wysiłki, by Polaków przerobić na areligijnych kosmopolitów, okazały się płonne.
Dzisiaj to Telewizja Trwam jest na czele mediów ostro walczących o wolność słowa.
TVN czy "Gazeta Wyborcza" zaliczane są do tzw. mediów reżimowych.
Nie przypadkiem Donald Tusk - po „podróży życia” do Peru - został okrzyczany mianem „słońce Peru, mistrz bajeru”.
Tusk powie to, co zwykle, będzie kij, będzie i marchewka. Pochwali Polaków, że tak dzielnie znoszą kryzys i rządy PO. Może nawet przeprosi za syna, za „układ gdański”, kolesiowanie się z sędzią „na telefon” Milewskim na meczach piłkarskich, za kłamstwa w sprawie Amber Gold.
Następnie powie, jak wspaniale jego rząd walczy o lepsze jutro dla nas wszystkich. Postraszy, że trzeba będzie robić cięcia bo - wiadomo - „kryzys” i choć jesteśmy „zieloną wyspą”, to musimy jednak drastycznie zaciskać pasa. Zapowie kolejne cięcia i podwyżki, ale też pomacha marchewką, że kiedyś to nawet może będzie lepiej.
Podobnie jak w czasach PRL, gdy przyznawano, że ceny podstawowych artykułów rosną, ale za to tanieją lokomotywy, a zatem statystycznie jest dobrze. Zaatakuje również opozycję, którą oskarży o to, że przez nią jest tak źle w Polsce pod rządami PO. Zrobi to z zacietrzewieniem Władysława Gomułki, który swego czasu całą winę za sytuację przerzucał na „niesłuszne siły”, rewizjonistów, intelektualistów, inteligencję, studentów, Kościół katolicki.
Słowem to groteskowe „exposé” jest pomyślane jako ucieczka do przodu, by uniknąć rozliczenia za niezrealizowane obietnice wygłoszone przy formowaniu rządu w 2007 i 2011 roku. Upadające firmy, dramatycznie rosnące bezrobocie, państwo zawłaszczane przez partyjną sitwę, praca do śmierci i wyższe podatki to są dziś problemy, z których Tusk powinien się wytłumaczyć Polakom.
Ze 125 obietnic wyborczych zostało zrealizowanych zaledwie kilka. Nie był między innymi przez złą politykę stymulowany wzrost gospodarczy. Za to rząd zafundował Polakom rosnący deficyt budżetowy i zadłużenie państwa na kolejne pokolenia, cięcia, rosnące bezrobocie, spadek eksportu, rosnącą inflację, drożyznę i spowolnienie gospodarcze.
Mamy wzrost podatków, które poprzedziła słynna wypowiedź Donalda Tuska: „przysięgam Polakom, że każdy, kto w moim rządzie zaproponuje podwyżkę podatków, zostanie przeze mnie osobiście wyrzucony”.
Zamiast podniesienia płac dla budżetówki i zwiększenia rent i emerytur jest przymusowa praca prawie do śmierci. Z szumnie zapowiadanych 1700 kilometrów autostrad i dróg ekspresowych zbudowano ledwie 600, i to niepełnowartościowych, a przy okazji doprowadzono do zapaści polskiego sektora budowlanego.
Zamiast likwidacji NFZ i naprawy służby zdrowia dokonano podziału na równych i równiejszych, dla „lepszych” jest dostęp do usług medycznych, dla „gorszych” wielomiesięczne kolejki i upokarzanie.
Zamiast zachęcania do powrotu do Ojczyny Polaków z emigracji zarobkowej jest prowadzona polityka, by jak najwięcej obywateli opuszczało swój kraj i szukało szczęścia na obcej ziemi.
Zamiast polepszenia edukacji trwa w najlepsze pełzająca reforma, która powoduje, że jest coraz niższy poziom wykształcenia Polaków.
Zamiast sprowadzenia wraku Tu-154 i wyjaśnienia okoliczności i przyczyn katastrofy smoleńskiej rząd wykazał się nieudolnością i niekompetencją oraz doprowadził do ośmieszenia Polski na arenie międzynarodowej. Zamiast taniego państwa mamy największy w historii wzrost biurokracji.
We wszystkich tych sprawach Donald Tusk i jego podwładni swoimi działaniami zaprzeczali swoim deklaracjom, oszukiwali Polaków, mijali się z prawdą, mataczyli, manipulowali faktami, odwracali kota ogonem. Tak też jest od ponad dwóch lat w wyjaśnianiu tragedii smoleńskiej.
Rząd został zamieniony w firmę reklamiarską, która generuje takie „eventy” jak żałosne gawędy i połajanki ministra Jacka Rostowskiego nieumiejącego policzyć podstawowych parametrów budżetu państwa.
Mamy niekompetentnych ministrów, np. Bartosza Arłukowicza, Joannę Muchę, Sławomira Nowaka, Krystynę Szumilas. Mamy szefa kancelarii premiera odpowiedzialnego w dużej mierze za tragiczny lot do Smoleńska. Do tej pory Tomasz Arabski jest pod szczególna ochroną i nie poniósł żadnej odpowiedzialności za swoje czyny.