Dla rządu - na dziś - wobec OFE w grę wchodzą wszystkie możliwe warianty. Łącznie z ich likwidacją. Również w Sejmie widać gotowość na daleko idące zmiany. Głównym przeciwnikiem rządu w tej dyskusji będzie część ekonomistów skupiona wokół KOBE (Komitet Obywatelski ds. Bezpieczeństwa Emerytalnego) czy fundacji FOR Leszka Balcerowicza.
Główny spór będzie dotyczył wpływu OFE na gospodarkę i finanse publiczne. Rząd w swoim raporcie, którego fragmenty poznaliśmy, przekonuje, że pozytywy związane z OFE się skończyły. Dziś generują one dług, co odbija się nie tyko na finansach publicznych, lecz także na poziomie stóp procentowych.
Jak wynika z wyliczeń rządu, gdyby nie OFE, dług publiczny byłby poniżej 40 proc., a nie ponad 50, jak obecnie. OFE są zatem rodzajem - co brzmi oksymoronicznie - oszczędzania na kredyt. Dodatkowo rząd wytyka OFE kosztowność: do PTE zarządzających nimi w ciągu 14 lat trafiło blisko 17,4 mld zł, a osiągnięte rentowności są porównywalne z waloryzacją zapisów na kontach w ZUS. Stąd w raporcie zdania m.in. o "możliwie szybkim, lecz bezpiecznym zredukowaniu budżetowych kosztów funkcjonowania OFE" oraz potrzebie "radykalnych zmian zasad wyboru OFE przez ubezpieczonych i sposobu wynagradzania PTE tak, by nadać OFE charakter instytucji prawdziwie rynkowych". To sugeruje wariant dobrowolności, czyli wyboru ubezpieczenia w II filarze w OFE lub ZUS.
Rządowi adwersarze argumentują, że OFE powiększyły naszą gospodarkę nawet o 7 proc. PKB. Nie zgadzają się także z rządem w kwestii generowania długu.