Co uważa za największe mankamenty PiS? - Niewyobrażalny brak fartu lub wyobraźni, jeśli chodzi o dobieranie kadr. Prezesa otaczają ludzie, którzy odchodząc lub będąc wypchnięci z partii, stają się jego zapiekłymi krytykami. A są to osoby często przez niego uprzednio faworyzowane. Lista jest długa. Mam do PiS tyle zastrzeżeń, że można by książkę napisać - przekonuje w rozmowie z tygodnikiem "Sieci" wokalista Budki Suflera.
Krzysztof Cugowski zaznacza jednak, że PiS cały czas mieści się w jego widełkach. Nie znaczy to jednak, jak przyznaje, że jeśli pojawi się inna partia o podobnym programie, to na nią nie postawi. Ma nawet kandydata. - Postawiłbym na Jarosława Gowina, ale ma wady. Jest zbyt kulturalny - zastrzega jednak.
Proszony o ocenę polityki Platformy Obywatelskiej, mówi krótko: - Rządy Donalda Tuska sprawiły ogromny mi zawód.
Cugowski zdecydował się na karierę polityczną w 2005 roku. Startował wówczas w wyborach do Senatu z list PiS. W Lublinie poparła go także Platforma Obywatelska. - Miałem 55 lat, czułem się spełniony zawodowo i uznałem, że warto zrobić coś pro publico bono. Poczułem imperatyw do działania - mówi.
Jak przyznaje jednak były to czasy billboardowego prezydenta Tuska i billboardowego premiera z Krakowa.
- Niestety dwa dni po wyborach okazało się, że z tej koalicji będą nici. Dla mnie pójście ręka w rękę z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin było nie do przyjęcia. To był pod każdym względem fatalny ruch. Szczególnie wizerunkowo - przypomina.
Zdradza też, że w tym czasie prezydent Lech Kaczyński rozważał rozwiązanie parlamentu. - Był na to przygotowany, ale został przekonany i zaczęła się koalicja z Samoobroną i Ligą. Nie po to szedłem do polityki, by być kojarzony z takimi ludźmi - twierdzi. Dodaje też, że został sierotą po POPiS, bo z westchnieniem ulgi wycofał się z polityki. W kolejnych wyborach, w 2007 roku, już nie startował.
Komentarze (57)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeI też do pana mieli obiekcje po co solista popularnego zespołu szuka w senacie?
Ale źle panu nie było po znów pan startuje.
"Doprawdy, nie ma tak absurdalnego poglądu, którego by ludzie nie przyjęli jako własny, o ile tylko [PO]trafi im się wmówić, że pogląd ten został przyjęty przez ogół. Przykład działa tak na ich myślenie, jak i na ich czyny. Są oni jak owce, które idą za swoim baranem, gdziekolwiek je prowadzi; łatwiej im umrzeć, niż myśleć."
No cóż, niebawem zapewne Pan premier opuści swój ukryty gabinet "głównego lekarza" i popisze się jakimś nowym bon motem - "receptą", a wtedy notowania partii miłości jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki POszybują pod niebiosa, ku chwale oczywiście tych wszystkich - co to nie tylko "lody", ale i "słupki" kręcić POtrafią.
Zdrowa psychicznie osoba, w której głowie działają mechanizmy obronne, nie chce sama siebie definiować jako frajera, jako naiwniaka, który dał się komuś zmanipulować.
Młody człowiek, który - idąc na wybory pierwszy raz w życiu - zagłosował na PO, jak na swoją pierwszą polityczną miłość, nie chce przyznać się przed samym sobą do tego, że jego naiwność, jego szczere intencje zostały wykorzystane przez cwaniaków od propagandy.
Co zatem robi, by ocalić wizerunek samego siebie jako kogoś na poziomie, jako osoby dobrej, etycznej (głosowałem/am na PO, by bronić demokracji przed zagrożeniami) i jednocześnie inteligentnej (poprawnie odczytuję mechanizmy polityki)?
Co robi, by uniknąć tej sytuacji rażącego dysonansu poznawczego? Co robi, gdy coraz częściej i coraz bardziej czuje, że Platforma nie spełnia oczekiwań wyborców?
Czy może odwraca się od PO? Nie! Uczynienie tego byłoby zbyt kosztowne dla psychiki takiej osoby, oznaczałoby przyjęcie do wiadomości nie tylko innej oceny świata polskiej polityki, ale także - a to już o wiele trudniejsze - przyjęcie negatywnego obrazu własnej osoby.
Pozdrawiam.
toz to slepy widzi .
no ten naglowek ...
POwinni POzwac pismaka za te znieslawiajace rzygowiny !
Winno być "Mam do PO tyle zastrzeżeń,że można by było książkę pisać"